poniedziałek, 11 listopada 2013

CAED DHU - W Mroku Gwiazd... (2006)


Na moim blogu nie może zabraknąć interesujących nagrań również bliższych nam współcześnie. Jedną z kaset, na którą się zdecydowałem, jest demo CAED DHU - "W Mroku Gwiazd..." Bez dwóch zdań, oczywiście pachnie nam to magiczną poezją Tadeusza Micińskiego, co już samo nadaje kasecie dodatkowej wartości... A zawartość?? Surowy, mroczny, ale i melodyjny Black Metal, którego jedynym mankamentem może być elektroniczna perkusja, bowiem każdy inny element przywołuje skojarzenia z tym najmroczniejszym czasem w historii tej muzyki. Sięgnijcie zatem po coś przelewającego się smołą przez Wasze uszy i serca...

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony materiał audio w formacie .mp3.
Skan okładki.

TRACKLISTA:
1. Spirits od the Dead
2. The Prophecy of Caed Dhu
3. W Mroku Gwiazd...
4. In Nomine Aeternus Veritatis
5. Ogniste Łuny
6. Dla Chorych Diabłów

DOWNLOAD:
http://www.mediafire.com/?bsx770a04ik62nb
http://fileshark.pl/pobierz/9015249/8aad0/caed-dhu-wmg-rar
http://catshare.net/e86N9dy0EwEUtXXn/caed_dhu_wmg.rar

Confusion - promo tape'96


Dziś, po kolejnym moim wydłużonym milczeniu, mam dla Was ciekawostkę z Inowrocławia. Zespół niestety, o ile mi wiadomo, jest kapelą jednego demo. Owo demo to "World of Tears", którego jednakże całości nie posiadam. Znalazło się za to w moich rękach promo tej kapeli. Są to trzy utwory z siedmioutworowej kasety. Jak widzimy na załączonym obrazku, kapelę promował "Dark Inferno 'zine", którego twórca, Sławomir Kaliński, był jednocześnie liderem CONFUSION (pierwotnie zespół występował pod nazwą LIAR). Jednak chyba tylko na tejże promocji się zakończyło, bo nigdzie nie znalazłem gotowej okładki kasety. Wszystkie pliki, jakie miałem powiązane z tą taśmą zawarłem w tej wstawce.
Muzycznie CONFUSION to ekipa grająca w okolicach klimatu Doom Metalu, ale tego już podszytego gotykiem i rozwiązaniami np. CEMETARY. Rzekłbym, że porównanie do wczesnych dokonań kłodzkiego GORTHAUR będzie jak najbardziej na miejscu (choć są to skojarzenia jedynie stylu muzycznego, wiadomym jest, że CONFUSION swoje demo zarejestrowało wcześniej). Szkoda, że nie ma pełnej wersji tej taśmy, bo by było miło posłuchać całości. Dziś zadowolimy się promo w zremasteringowanej wersji;)

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i odrestaurowany materiał audio w formacie .mp3.
Zbiór wszelkich okładek i materiałów dotyczących wydania demo "World of Tears".

TRACKLISTA:
1. Statues of Paranoia
2. Confusion
3. Destination

DOWNLOAD:

piątek, 4 października 2013

VEDYMINI - Zapomniany Bard (1996)


„Zapomniany Bard” to materiał, który pierwotnie nie był przeznaczony dla repertuaru projektu VEDYMINI. Na przełomie lat 1996/1997 nasze fascynacje tak mocno skierowały się w stronę poezji Młodej Polski oraz literatury fantasy, filozofii i okultyzmu, że z tego wszystkiego powstał swoisty mariaż powyższych z naszymi osobistymi fantazjami, marzeniami i przemyśleniami dotyczącymi otaczającego nas świata. Można nawet stwierdzić, że powstała z tego postawa życiowa, charakteryzująca się buntem przeciw zastanej rzeczywistości, ale buntem, który kierował nas nie w stronę konkretnych rozwiązań, proponowanych przez jakiekolwiek subkultury, ale buntem, który… cholera, wiem, jak to zabrzmi, ale to był bunt, który wykreowany został w całości przez nas, choćby z tego powodu, że nasze miasteczko znajdowało się daleko od jakichkolwiek większych centrów kultury. Z punktu widzenia minionego czasu, można stwierdzić, że w tamtym okresie, nasze spojrzenie na rzeczywistość było, lekko to ujmując, mocno odrealnione. Mimo tego, owo odrealnienie wpisywało się w nasz manifest, który można po krótce opisać w ten sposób: wzorcem była dla nas postawa marzyciela, dążącego do realizacji własnych marzeń i ideałów, które odbiegają od tego, co można zaobserwować w otaczającej go rzeczywistości. Ten marzyciel to człowiek honoru, bardzo poważnie traktujący takie wartości jak przyjaźń, miłość, uczciwość, pozostając jednocześnie pełnym dumy i pogardy dla innych, żyjących powszechnym, konsumpcyjnym trybem życia. Mówiąc ogólnie ideałami marzyciela w większości są ideały popkulturowego rycerstwa znane z książek fantasy i filmów Hollywood. Jednocześnie marzyciel ów nie wierzy w wartości prezentowane przez jakiekolwiek religie, ale wybiera z nich (jako z całego dorobku ludzkości) wszystkie te, które uważa za dobre i uczciwe względem swoich najbliższych i nieznajomych, ale potrafi również nienawidzić i pogardzać nieprzyjaciółmi. W tym światopoglądzie uwzględnia się jeszcze jedną ważną cechę - istnienie wymiaru równoległego do naszego, który zamieszkują istoty z legend i dawni wielcy bohaterowie, czekający na moment, w którym świat się obudzi i z powrotem przyjmie dawne (legendarne) wartości. Istoty te są zarówno wytworem fantazji, jak też czymś realnym, co istnieje obok nas i należy do świata, który przy sprzyjających okolicznościach możemy przeniknąć. Służą oczywiście temu rytuały magiczne i inne podobne praktyki, pozwalające się ku nim zbliżyć. Oczywiście taki marzyciel czuje się bardzo samotny i jego cierpienie, spowodowane nieprzystawaniem do zastanego świata, może zaowocować samobójstwem. W tym miejscu pojawia się sprawa śmierci i tego, co dzieje się z nami po niej. Problem pozostaje rozwiązany w ten sposób, że skoro marzyciel jest istotą wyjątkową, ze względu na własną nieprzeciętną wyobraźnię, jego duch jest tak silny, iż staje się swego rodzaju bogiem, kreującym własny świat po śmierci, w którym zamieszka, otaczając się tym, co najbardziej kochał na Ziemi.
Cała ta eskapistyczna i nierealna filozofia, która bez ograniczeń mieszała w sobie elementy okultyzmu, nowoczesnych teorii chaosu i fizyki kwantowej oraz ponadto wielu innych bliskich nam dziedzin, legła u podstaw „Zapomnianego Barda”, który pierwotnie miał być moim solowym albumem w konwencji stworzonej przez VEDYMINÓW. Miał właśnie prezentować pewne moje teksty, będące swojego rodzaju manifestami, a także wybierałem utwory innych autorów, które odzwierciedlały ówczesne moje przekonania. W tym czasie pracowaliśmy również nad kolejnym wspólnym materiałem VEDYMINÓW na demo „Świt w Krainie Zmierzchu”. Był to bardzo magiczny czas w naszym życiu, w którym wiele wydarzeń i wiele lektur powodowało w nas różne zmiany światopoglądu, a raczej dokładało do tego wielkiego kotła czarownic (czy też czarowników) coraz to nowsze elementy. Poszukiwaniom literackim oraz poszukiwaniom filozoficznym dałem wyraz właśnie na tym demo.
Podczas kilku dni, kiedy nagrywaliśmy „Zapomnianego Barda”, przewinęło się przez sesję nagraniową kilka osób, które w tamtym czasie były mi bardzo bliskie. Małgorzata Fereżyńska-Flis silnie wspierała to, co robiłem, a ponadto dodawała mi wiele pewności siebie. Darek Dec (klawiszowiec i wokalista znanego i cenionego obecnie zespołu gotyckiego GORTHAUR) udostępnił mi na czas nagrań swój syntezator YAMAHA, a przy okazji odnalazł miejsce pomiędzy moimi kompozycjami. Bywało bowiem, że prezentował mi czasami swoje utwory, z których jeden oczarował mnie niesamowicie i po dziś dzień cieszę się bardzo, że udało mi się go zarejestrować jako muzykę pod wiersz Stanisława Koraba-Brzozowskiego wyrecytowany przez ówczesną dziewczynę Mariusza, Małgorzatę Perczyńską. Renatę Szymik, z grupy teatralnej STAR, w której występowaliśmy razem, udało mi się z kolei namówić na zaśpiewanie „Tańca wśród drzew”. Ona sama brała często udział w konkursach poezji śpiewanej, więc nie mogłem nie wykorzystać okazji, aby zaprosić ją do tego projektu.
Najgorszą rzeczą, na którą jestem zły po dziś dzień, to fatalna jakość kaset magnetofonowych, na których nagrywałem ten materiał, przez co jego jakość po tylu latach jest jeszcze gorsza, niż kiedy go nagrywałem – a już wtedy brzmienie zarejestrowane na tych kasetach było słabe.
Grudniowe wieczory roku 1996 na pewno zapadły w naszą wspólną pamięć, z czego po dziś dzień pozostało to jedyne medium – nagrania VEDYMINÓW. „Zapomniany Bard” nie doczekał się w końcu własnego projektu, a jego zbyt ekshibicjonistyczne podejście do wyrażania artystycznej duszy, skłoniło mnie ostatecznie do schowania materiału do szuflady. Czy to dobrze czy źle, nie można już w żaden sposób ocenić, bo czasy zmieniły się tak bardzo, iż obecnie na wszystko to patrzy się zupełnie inaczej. Nagrania, podobnie jak koncert z klubu „HIT” („Live in Hit 1997”), wychodzą na światło dzienne dopiero dziś, w momencie, kiedy opatrzenie ich komentarzem, pozwala spojrzeć na całość w odpowiedni sposób. Podobnie jak możliwości współczesnej reedycji nagrań pozwalają na to, aby utwory były możliwe do słuchania, bez tych szumów, „tykań” i innych artefaktów mających miejsce na tej przedziwnej kasecie. Jedynie kilka nagrań z tego materiału trafiło w tamtym czasie do szerszego odbiorcy. Było to „Pożegnanie Boromira”, które znalazło się na składance „Escape into the unknown” (MR Records 2001 r.), a także wypuszczone przeze mnie coś a’la promo tape, na którym poza „Pożegnaniem Boromira” znalazły się chyba jeszcze trzy utwory z „Zapomnianego Barda”. Na pewno „Nie czas na łzy” i jeszcze dwa, w tej chwili nie pamiętam które. Z pewnością trafiły one do Wojnara z Warszawy, ale były to specjalnie skompilowane utwory, które nigdy nie miały być żadnym oficjalnym wydawnictwem.

Dziś oddaję w Wasze ręce pełną wersję tych nagrań i mam nadzieję, że poza pobłażliwym uśmiechem znajdą również one miejsce wśród tego, co można nazwać wspomnieniami z dzieciństwa.

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio w formacie .mp3
Okładka oraz książeczka z wszystkimi tekstami i informacjami.

TRACKLISTA:
01. Prolog
02. Pożegnanie Boromira
03. Minotaur
04. Moje Samotne Królestwo
05. Taniec wśród drzew
06. Nie czas na łzy
07. Nienawidzę...
08. Siedem Komnat Smutku
09. O przyjdź
10. Neverland
11. Epilog o Zapomnianym Bardzie

DOWNLOAD:

piątek, 20 września 2013

Sirion - The Long Journey... Through The Lands And Forests (2002)


Dziś pozwoliłem sobie wkroczyć w świat Tolkiena, który w muzyce rockowej, metalowej, folkowej, ambientalnej i nawet elektronicznej posiada tyle adaptacji, że można by spokojnie napisać o tym niezłą książkę. Można się o to pokusić;) Na razie jednak tylko coś zarchiwizujemy, a będzie to drugi materiał projektu z Warszawy SIRION. Swego czasu pisałem z Vesemirem i wymienialiśmy się nagraniami, dzięki czemu stałem się posiadaczem wtedy jeszcze niewydanej kasety z materiałem "The Long Journey... Through The Lands And Forests". Już wcześniejszy materiał "Quenta Silmarillion" zapowiadał, że będziemy mieli do czynienia z kompozycjami inspirowanymi popularną w podziemiu wtedy muzyką klawiszową z nastawieniem folkowym i wpływami Black Metalu, jak to miało miejsce w wypadku SUMMONING. Drugi materiał SIRION poszedł w bardziej rozbudowaną i mocniejszą stronę niż było to na "jedynce", którą w odmętach czasu zapodziałem kiedyś pożyczając znajomemu na studiach:(. Dobrze, że została chociaż ta kaseta, o którą obecnie równie ciężko. Zatem chciałem przybliżyć Wam nastrojową i bardzo ojczyście brzmiącą twórczość Vesemira, która może nie rzuciła na kolana całej rzeszy fanów, ale tych nielicznych wiernych posiadała i po latach słucha się jej z pewnym sentymentem. Niestety, jako że kasetę posiadłem jeszcze przed jej oficjalnym wydaniem, podesłaną po przyjacielsku przez Vesemira, nie posiadam do niej okładki, nad czym ubolewam, ale i tak materiał audio Wam udostępniam.

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony materiał audio w formacie .mp3.
Przód okładki i zdjęcie Vesemira.

TRACKLISTA:
http://www.spirit-of-metal.com/album-groupe-Sirion_(PL)-nom_album-The_Long_Journey..._Through_The_Lands_And_Forests-l-pl.html

DOWNLOAD:
http://rapidgator.net/file/8cacb2c316c72f326c649357322046fd/Sirion-TheLong(2002).rar.html
http://www.mediafire.com/?xm9ldgjw31qxsf1
http://www48.zippyshare.com/v/28895118/file.html

niedziela, 1 września 2013

Skuty Lodem - Tohuwabohu (demo 2000)


Projekt Skuty Lodem miał już dwukrotnie swoje miejsce na moim blogu. Dziś trzecia a jednocześnie pierwsza odsłona tegoż. Oto przed Wami dość zapomniane demo "Tohuwabohu", które rozpoczęło krótką drogę twórczą Piotra Huzara w tym nurcie muzycznym. Nagranie oczywiście nie tak dobre jakimi były kolejne, ale jednakże pokazujące, od czego wszystko się zaczęło. Mamy tu pięć utworów o różnych nastrojach, budujących to, co później stanowiło o interesujących kompozycjach projektu. Klawiszowe, akurat dość mocno przypominające często dokonania MORTIISa, nastrojowe kompozycje będące ciekawą ilustracją do gier fantasy, albo też cichych samotnych wieczorów. Pozycja ta swego czasu nie otrzymywała może najlepszych recenzji, ale z czasem i na tle kolejnych dokonań przedstawia się zupełnie w innym świetle. Można się w tej muzyce nawet zatopić i rzeczywiście w przypadku np. utworu "Request" pomyśleć, że mamy przed sobą niepublikowane nagrania wspomnianego Norwega. Niestety posiadam jedynie kopię kopii, stąd słaby skan okładki, a i dźwięk mógłby być czystszy (ach, dawniej to magnetofony przegrywały taśmy z takimi dodatkami niechcianymi, że szkoda gadać. Niniejszym myślę, że udało mi się dość dobrze oczyścić dźwięk i mamy w tej chwili jedyną pełną wersję nagrań Skutego Lodem w internecie;)

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony materiał audio w formacie .mp3.
Skan xero okładki.

TRACKLISTA:
1. Vacuum
2. Spirits of the Undead People
3. Request
4. Mind of the Witch
5. Tohuwabohu

DOWNLOAD:
http://rapidshare.com/files/934680561/skutylodem-tohu.rar
http://rapidgator.net/file/4212e5ffd51697396fad7eb099542bc8/skutylodem-tohu.rar.html
http://www.mediafire.com/?w85rqam858crdls
http://www54.zippyshare.com/v/46885041/file.html

Funeral Cult - In tristita et in lacrimis (1995)


Dziś jeszcze jedna pozycja, którą ostatnio za jednym razem ucyfrowiłem. Jest to wcześniejsze demo zespołu Funeral Cult, o którym już pisałem. Cięższe, mroczniejsze, bardziej grobowe, ale też typowo doom death metalowe. Poszukując perełek tejże muzyki w Polsce nie sposób pominąć tę pozycję i do zapoznania się z tą muzyką dziś jeszcze zapraszam!

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony materiał audio w formacie .mp3.
Skan obu stron okładki wydania Millenium Rec.

TRACKLISTA:
http://www.metal-archives.com/albums/Funeral_Cult/In_Tristitia_Et_In_Lacrimis/79392

DOWNLOAD:
http://www50.zippyshare.com/v/16107376/file.html
http://rapidgator.net/file/ca7d958c0a462c00dbbd6e0872f4cc8d/FunCult-In(1995).rar.html
http://rapidshare.com/files/2439807327/FunCult-In(1995).rar

Vedymini - Live in Hit (1997)

Z biografii Vedyminów:

"Z koncertami zespołu VEDYMINI wiązało się dla nas zawsze coś wyjątkowego. Pierwszy raz wyszliśmy na scenę jeszcze w połowie roku 1996, kiedy w czasie cyklicznej imprezy kulturalnej „Upadek Bunga” w Kłodzku udało nam się zaprezentować kilka utworów z kasety „Duchy Zmierzchu Dawnych Dni”. Poza wielkimi marzeniami mieliśmy wtedy jedynie fatalny sprzęt, stroje i umiejętności, co zaowocowało radością widowni, choć i oznak sympatii nie brakowało… Z uśmiechem wspominam dziś te czasy. Nasze czerwone satynowe peleryny własnej produkcji i syntezator Thompsonic. Dziś bylibyśmy retro, hahaha…
Drugi koncert zagraliśmy na NORDCONIE w listopadzie 1996, co było dla nas przeżyciem niesamowitym, ale jednocześnie czymś, co przyjęliśmy, jako naturalne. Nie było bowiem drugiego takiego projektu w polskiej muzyce, który całą swoją twórczość poświęcił dla literatury fantastycznej i pewnego rodzaju związanego z nią eskapizmu a nawet idealizmu, a tym bardziej wykorzystywał w swoich utworach inspirację pisarzami współczesnymi.
Na NORDCON’96 zaprosił nas Jarosław Grzędowicz, za co jesteśmy mu po dziś dzień niezmiernie wdzięczni. Stało się tak za sprawą naszej kasety demo „Duchy Zmierzchu Dawnych Dni”, którą wysłaliśmy do redakcji miesięcznika „Fenix”. W tamtym czasie wysyłaliśmy nasze demo do jeszcze kilku innych wydawnictw oraz magazynów, jednak nikt inny się do nas nie odezwał. Jarek z kolei nie tylko odezwał się, ale zaprosił nas na ten występ. Jechaliśmy wtedy z Kłodzka pociągiem do Gdyni przez całą noc, a następnie przez trzy wspaniałe dni plątaliśmy się po wielkim hotelu, a w piątkową noc, o ile dobrze pamiętam, zagraliśmy nasz koncert! Była kupa śmiechu, radości i sympatycznych odbiorców. W czasie drogi powrotnej spotkaliśmy Ewę Nadolną z Zielonogórskiego Klubu Fantastyki, która w rok później sprawiła, że znaleźliśmy się z kolejnym koncertem na Bachanaliach Fantastycznych’97.
Zanim to jednak nastąpiło, pewien duch koncertowy w nas zaistniał. Wiązał się też  z tym, że rozwijając się muzycznie, nasze projekty poszerzały się. Osobiście starałem się często sam lub z przyjaciółmi brać udział w różnego rodzaju konkursach muzycznych, w których szerzyłem przede wszystkim poezję własną oraz Tadeusza Micińskiego, którym w tamtym czasie (i do dnia dzisiejszego) byłem oczarowany. Widać tego wyraz w mojej solowej części koncertu VEDYMINÓW. Jednak wracając do sedna sprawy, naszym marzeniem było zagrać koncert, który jest nietypowy i robi wrażenie. Próby tego dokonaliśmy z początkiem 1997 roku. Był to 15 kwietnia, godzina 20.00!
W Nowej Rudzie – Słupcu, gdzie mieszkaliśmy razem do 1996 roku (ja w lipcu 1996 przeprowadziłem się do Kłodzka), znajdowała się szeroko znana dyskoteka i restauracja pod zacną nazwą „HIT”. Poszukiwaliśmy na koncert właśnie jakiegoś komercyjnego miejsca, gdzie poza przyjaciółmi i znajomymi mógłby znaleźć się przypadkowy przechodzień. Wybraliśmy się więc do „HITu” na spotkanie przesympatycznego właściciela, Zbigniewa Loca, który od razu zgodził się na nasz występ, gdyż sam był zmęczony monotonnością imprez, jakie dla dobra interesu prowadził. Mieliśmy zatem wolną rękę do tego, co chcemy zrobić, wytwornice dymu, nagłośnienie i magnetofon, który mógł nagrać nasz występ.
W zorganizowaniu koncertu pomogli nam bardzo przyjaciele. Tomasz Kistowski, jeden z naszych okolicznych raperów tamtych lat (twórca projektu DRAKKON), zajął się realizacją dźwięku, siedząc na stanowisku DJ’a, a również użyczył wyższej klasy syntezator i nagrał to wszystko. W ogólnej organizacji pomagała nam jeszcze Małgorzata Fereżyńska-Flis, udostępniając kilka rekwizytów z Domu Kultury i pomagając załatwić część spraw. Całość opisała następnie redaktorka „Gazety Noworudzkiej”, Irena Żabska.
Mimo niewielkiej reklamy, na koncert przybyło naprawdę sporo osób, które zapełniły praktycznie całą salę, a nie było to małe pomieszczenie. Zebrali się praktycznie wszyscy nasi przyjaciele, ale poza nimi masa nieznanych nam osób, które oczekiwały czegoś odmiennego niż monotonna codzienność górniczego miasteczka. Nie ukrywam, że duża część z nich przyszła obejrzeć, co też wyprawiają na takim występie „sataniści”, gdyż w tej niewielkiej społeczności od dawna rosły na nasz temat różne tego typu legendy, czasami nas samych wprowadzając w osłupienie.
Aby koncert miał istotnie magiczny i ezoteryczny charakter, zadbaliśmy o odpowiednie akcesoria, czyli wykorzystaliśmy jeden ze stolików restauracji jako ołtarz przykryty czerwonym materiałem, na którym leżało kilka tajemniczych przedmiotów czyli szkatułka, podstawki na kadzidełka, ceremonialny kielich (z którego za potęgę Magii Mariusz wzniósł toast na zakończenie występu) i oczywiście czarne świece. Do tego Tomek, realizujący koncert, nie oszczędzał wytwornic dymu, których opary zmieniły scenę w dość tajemnicze miejsce. Wystarczyło naprawdę niewiele rekwizytów, aby kilka dni później dowiedzieć się od samego właściciela restauracji, że zgłosili się do niego rodzice jakiejś dziewczyny, która po koncercie doznała rzekomo nerwowego załamania, bo obejrzała rytuał satanistów! Sam pan Zbigniew uśmiał się z tego i dziękował nam za udany wieczór, a podobnymi pogłoskami zupełnie się nie przejmował.
Sam scenariusz koncertu podzieliliśmy na dwie części. Pierwszą był występ VEDYMINÓW z naszym repertuarem, w którym znalazły się utwory z dotychczasowych kaset demo oraz kilka nowych, które były szykowane na kolejny materiał „Świt w Krainie Zmierzchu”. Zakończyliśmy tę część wzniesieniem wspomnianego toastu, który od tamtej pory stał się tradycyjnym elementem naszych występów, przybierając tylko coraz bardziej rozbudowane postaci. Następnie głos zabrałem ja i kiedy dziś słucham swoich zapowiedzi, nie mogę powstrzymać śmiechu, jaki to ja byłem elokwentny, hahaha! Podział nastąpił z tego powodu, że w tamtym czasie brałem udział w kilku występach z ramienia Noworudzkiego Ośrodka Kultury na konkursach poezji śpiewanej itp. Powstała wtedy część materiału, nie do końca związana z fantastycznym i baśniowym klimatem VEDYMINÓW, ale raczej bliższa była naszym fascynacjom poezją Młodej Polski, a przede wszystkim Tadeuszem Micińskim i jego lucyferyzmem a także dekadentyzmem. Chciałem więc i ten materiał zaprezentować. Oczywiście po moim występnie nie obyło się bez bisów, wśród których znalazł się nasz „hicior” Neverland a także zagrany na specjalne życzenie Przemka Janczewskiego, Królestwo. Ten ostatni utwór wymownie nawiązywał do romantycznego samobójstwa, którego temat mimo naszej wielkiej ciekawości i chęci życia, przewijał się w rozmowach.

Po zakończeniu koncertu nie obyło się oczywiście bez hucznej imprezy, która trwała do późnych godzin, choć dla nas, Adama Zaklukiewicza i Małgorzaty Fereżyńskiej-Flis przeciągnęła się do białego rana. Właściciel zostawił nas w knajpie pod okiem nocnego stróża, a my korzystaliśmy z dobrodziejstw otwartego baru. O świcie zebraliśmy się do domów i dość dobrze pamiętam nasz spacer ulicą Kombatantów, na której kiedyś mieszkałem, z poczuciem spełnienia i satysfakcji!"

ZAWARTOŚĆ:
Pełna zremasterowana wersja koncertu w formacie audio .mp3.
Okładka reedycji oraz pełna wersja książeczki z tekstami, fotografie z koncertu oraz artykuł z "Gazety Noworudzkiej" odnoszący się do tego wydarzenia.

TRACKLISTA:
1. Duchy Zmierzchu Dawnych Dni
2. Magiczne Zwierciadło
3. Mgły Avalonu
4. Senne Podróże cz. I - Wizja
5. Przed rozstaniem
6. Senne Podróże cz. II - Pocałunek Nocy
7. Królestwo
8. Neverland
9. Sauron
10. Epilog o zmierzchu Dawnych Dni - Zakończenie
11. Północna Granica
12. Lucifer
13. Jest serca kraj...
14. Na księżycu czarnym wiszę...
15. Inwokacja
16. Neverland (bis)
17. Królestwo (bis)

DOWNLOAD:

VEDYMINI - Dni, które już nigdy nie powrócą (demo 1996)


Nagrania zespołu VEDYMINI, które oddaję Wam po wielu latach w odnowionej wersji poszerzonej o niepublikowany na kasetach magnetofonowych utwór, to wyjątkowy kawałek naszej historii. Oczywiście zdaję sobie sprawę z prawdziwie amatorskich warunków realizacji tego materiału, jak i również z wielu niedociągnięć i naszego braku umiejętności. Pomimo tych mankamentów dla wielu osób muzyka ta zawiera wyjątkowy ładunek emocjonalny, a także była swojego rodzaju czymś nietuzinkowym w polskim podziemiu zarówno muzycznym jak i fanów fantastyki. Pozwoliła nam zrealizować marzenia, jakimi karmiliśmy się w małym miasteczku, dalekim od fascynującego świata pisarzy i czytelników opowieści, które wypełniały nasze dzieciństwo a następnie młodość. “Dni, które już nigdy nie powrócą” stały się dla nas bramą do nowego świata, a tym światem był konwent NORDCON’96. Po wysłaniu naszych nagrań do kilku pism fantastycznych, odezwał się do nas Jarosław Grzędowicz, ówczesny redaktor naczelny miesięcznika “Fenix” i zaprosił na występ w Jastrzębiej Górze na wspomnianym już konwencie. Ze względu na dużą część utworów inspirowanych opowieściami Feliksa W. Kresa, mieliśmy szansę osobiście poznać tego autora i porozmawiać o wielu interesujących nas sprawach. Oczywiście w czasie tych kilku dni poznaliśmy jeszcze wielu innych wspaniałych polskich pisarzy i spędziliśmy nad morzem jedne z najwspanialszych chwil naszego życia. Sam nasz koncert wywołał jednocześnie dużo radości, jak i przysporzył nam grupę sympatyków. Wśród niej znalazła się Ewa Nadolna, działająca w tym czasie w Zielonogórskim Klubie Fantastyki “Ad Astra”. Nasza wspólna powrotna podróż zakończyła się tym, że kilka tygodni później dzięki Ewie poznaliśmy Kazimierza Kielarskiego, który z kolei zaprosił nas na występ do Zielonej Góry na Bachanalia Fantastyczne’97. Rok 1997 to jednak już inna historia, którą poznacie, kiedy światło dzienne ujrzy reedycja “Świt w Krainie Zmierzchu”. Dziś pozostańmy przy jesieni roku 1996. Nagrania VEDYMINÓW realizowaliśmy wtedy w altance na działce Mariusza Poźniaka, gdzie do dyspozycji mieliśmy dwa magnetofony, kamerę pogłosową, mikrofon za parę groszy i naszą zwariowaną wyobraźnię. W czasie nagrań odwiedzali nas przyjaciele i pozostawiali po sobie różne ślady rejestrowane na kasetach magnetofonowych. Takim śladem naszych wspomnień jest również ta kaseta, którą w oczyszczonej kopii dziś oddaję w Wasze ręce i mam nadzieję, że poza oczywistą radością rozbudzi ona w Was jeszcze coś, za czym tęskniło się będąc tam wtedy, w dniach, które już nigdy nie powrócą...

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowane nagrania całej kasety plus bonus tracki w formacie audio .mp3.
Nowa wersja okładki reedycji plus pełna książeczka z tekstami, stara wersja okładki kasetowej oraz zdjęcia z konwentu NORDCON'96.

TRACKLISTA:
01. Duchy Zmierzchu Dawnych Dni
02. Chłód mojego serca
03. Magiczne Zwierciadło
04. Serce Gór
05. Ogród Suldrun
06. Diuna
07. Miód dla Emiry
08. Mgły Avalonu
09. Wichry Nocy
10. Przed rozstaniem
11. Senne Podróże cz. I - Wizja
12. Przysięga Fausta
13. Demon Walki
14. Senne Podróże cz. III - Tęsknota
15. Czas Pogardy
16. Senne Podróże cz. II - Pocałunek Nocy
17. Gospoda Pod Księżycowym Wzgórzem
18. Królestwo
19. Neverland
20. Epilog o zmierzchu Dawnych Dni
21. Neverland
22. Litanie do Szatana (Ch. Beaudelaire)

DOWNLOAD:

Funeral Cult - Korowody Cieni (demo 1996)


Dzisiejszego deszczowego poranka podrzucam Wam kolejną wykopaną z podziemi nowinkę. Jest to materiał grupy Funeral Cult z Łodzi, która w połowie lat 90-tych tworzyła, jak na tamte czasy przystało, klimatyczny doom death metal. Materiał ten został profesjonalnie nagrany i wydany, dlatego cieszy i oczy i uszy po dziś dzień. W sumie niewiele wiem o samym zespole. Kasety otrzymałem "w spadku", stąd też nie nawiązałem z zespołem nigdy bliższych relacji. Rzecz ma się również tak, że kaseta, jaką posiadam, jest reedycją wcześniejszego kasetowego wydania. Reedycji dokonało Millenium Records i zrobiło to całkiem całkiem.

Zachęcam więc do zapoznania się z oczyszczoną i lekko zremasterowaną wersją nagrań z minionej dla metalu epoki;)

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony z lekkim remasteringiem materiał audio w formacie .mp3.
Skan obu stron okładki reedycji Millenium Rec.

TRACKLISTA:
http://www.metal-archives.com/albums/Funeral_Cult/Korowody_Cieni/79394

DOWNLOAD:
http://www.mediafire.com/?2h3hlgfa2x0ua92
http://rapidgator.net/file/6c024cec8619548b2db92501bd54b0d3/FC-korocien.rar.html
http://www11.zippyshare.com/v/73686404/file.html
http://rapidshare.com/files/3540908553/FC-korocien.rar

sobota, 31 sierpnia 2013

VEDYMINI - Duchy Zmierzchu Dawnych Dni (demo 1996) - REEDYCJA


Z biografii VEDYMINI:
"Historia projektu VEDYMINI rozpoczęła się po części przypadkowo na przełomie stycznia i lutego 1996 roku. Piszę tutaj o przypadkowości, choć nie do końca chyba jestem szczery… Nagrania pierwszej kasety demo były bowiem wynikiem kilku zdarzeń, jakie miały miejsce wcześniej. Postaram się zatem po kolei wszystko omówić.
Pomysł na muzykę opartą na brzmieniach syntezatora nie był niczym osobliwym. Wielu muzyków, nawet z podziemnej sceny metalowej, zaczynało tworzyć swoje nagrania, opierając się na tym instrumencie i jego różnorodnych brzmieniach, dzięki czemu powstawały bardzo nastrojowe, obrazowe materiały, jakimi fascynowaliśmy się i które uzupełniały naszą muzyczną przestrzeń. Nie mogę ukrywać, że inspiracjami dla tworzonej przeze mnie muzyki VEDYMINÓW były min. nagrania Norwega Håvarda Ellefsena, którego projekt MORTIIS wywarł swego czasu niesamowite wrażenie na wielu sympatykach mrocznej i nastrojowej muzyki, a także równie podziemnego co i nasz projektu NIRNAETH. Oczywiście inspiracje te zostały przefiltrowane przeze mnie i z początkiem roku 1996 wspólnie z Mariuszem A. Poźniakiem wyklarowaliśmy własną wizję i kierunek. Pomimo zauważalnych czasami zapożyczeń ze stylu grania wspomnianych projektów, VEDYMINI nabrali własnego charakteru. Nie staram się tutaj wznieść tego, co tworzyliśmy, na wyżyny, bowiem zdaję sobie sprawę z amatorskiego nagrania, braku sprzętu jak i umiejętności muzyczno-realizatorskich, jakie były naszym udziałem, jednak obserwując scenę muzyczną zarówno obecną jak i dawną, nie natknąłem się na nic podobnego. Muzyka oparta na syntezatorze, prosta, melodyjna i do tego melodeklamowane wiersze o tematyce najczęściej mieszającej fantasy z pewnego rodzaju utopijnym eskapizmem i marzycielstwem. Właśnie – melodeklamowane! – bo o recytacji nawet nie możemy tutaj mówić ;)
Nie pamiętam w tej chwili, kto z nas pierwszy wpadł na nazwę projektu, zaczerpniętą z cyklu opowieści o wiedźminie autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, ale z Mariuszem czytaliśmy wtedy bardzo podobne lektury i byliśmy akurat na etapie tejże sagi. Długo nie musieliśmy się nad tą nazwą naradzać. Poza tym zawsze mieliśmy w założeniu wykorzystywać w naszej twórczości teksty w języku polskim, wobec czego tym bardziej rodzima nazwa wydawała się nam adekwatna. Co prawda z czasem VEDYMINI okazali się być dość mocno romantyczni i bliżsi profesji minstrela niż rębajły, ale co raz nazwane, nie ma sensu zmieniać…
Nagrania pierwszego demo VEDYMINI trwały raptem trzy dni. Choć przygotowanie podkładów instrumentalnych trwało trochę dłużej, to całość głosów i aranżacji opracowaliśmy w tym właśnie czasie. Nagrania odbywały się w moim mieszkaniu w Nowej Rudzie – Słupcu przy ulicy Kombatantów. W zamkniętym pokoju musieliśmy borykać się z rodzicami, którzy oczywiście za nic mieli ciszę studyjną i w jednym momencie nawet do dziś wychwytuję minimalny śmiech Mariusza, kiedy moja mama „sympatycznie” upomniała psa, aby nie stał i nie patrzył w ten sposób na kotlety, jakie akurat przygotowywała;) Ale wracając do rzeczy… Materiał „Duchy Zmierzchu Dawnych Dni” powstawał na podobnym sprzęcie, co większość materiałów z tamtego okresu, jakie nagrywałem. Magnetofon Dual C828 służył nam jako rejestrator śladów i jednocześnie pseudo-mikser, bowiem pozwalał zmiksować ze sobą niezależnie poziom dwóch sygnałów wchodzących do magnetofonu. Drugi radiomagnetofon SHARP, którego modelu w tej chwili nie pamiętam, służył jako odtwarzacz podkładów już nagranych, do których dogrywaliśmy kolejne ścieżki. Tak więc wyglądało nasze dwuścieżkowe studio. Syntezator, na którym powstawało pierwsze demo, to była jakaś zabawkowa wersja Casio, z której wydobyliśmy chyba najlepiej brzmiące dźwięki, a mikrofon dynamiczny, jakim realizowaliśmy wokale, kosztował ok 10 zł. Śmiechu warte to wszystko ;) – ale marzenia były olbrzymie! Aby w jakikolwiek sposób przekształcić nasze głosy, żeby nie brzmiały zwyczajnie i sucho, włożyliśmy ów mikrofon do wielkiego garnka, który powodował takie metaliczne pogłosy i stąd wokale brzmią w taki a nie inny wyjątkowy sposób ;) Chyba to wszystko jeśli chodzi o techniczną stronę realizacji nagrań w 1996 roku.
Ukończone demo oprawiliśmy w okładkę, która była fragmentem obrazu Piotra Łukaszewskiego, stanowiącego ilustrację do książki Urszuli K. Le Guin „Czarnoksiężnik z Archipelagu”, na komputerze znajomego wydrukowałem resztę informacji i całość poszła na xero, a następnie dalej w świat. Choć tym światem dla nas były przede wszystkim redakcje magazynów poświęconych fantastyce. Niewiele kopii trafiło do podziemia muzyczno-literackiego, bowiem sami zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że to nie jest spełnienie naszych oczekiwań. Nie byliśmy tak zadufani znów, aby sądzić, że tymi nagraniami poruszymy niebo i ziemię. Jednak efekt przekroczył nasze oczekiwania. Jarosław Grzędowicz, naczelny redaktor miesięcznika „Fenix”, odsłuchał naszą taśmę i stwierdził, że świetnie się przy niej bawili ze znajomymi, a swoją drogą jest coś w tej muzyce i koniec końców zaprosił nas na konwent fanów fantastyki NORDCON’96. Nie muszę chyba pisać, jaką to sprawiło nam radość i jakiego dostaliśmy kopa do dalszej pracy. Do czasu wyjazdu na NORDCON mieliśmy już gotowy kolejny materiał, o którym szczegółowo piszę w wydaniu „Dni, które już nigdy nie powrócą”.
W związku z obecną reedycją taśmy „Duchy Zmierzchu Dawnych Dni” jestem winien jeszcze jedną ciekawostkę objawić. Otóż chodzi o utwór „Zemsta z Zaświatów”, którego są na tym wydaniu dwie części. Spowodował on bowiem pewne zamieszanie. Już po nagraniu demo, uznaliśmy, że utwór ten jest zbyt słaby, aby go ujawnić. Nie podobała nam się ta realizacja, zbyt bez emocyjne głosy itd. Postanowiliśmy zatem zastąpić ten utwór innym, instrumentalnym, aby tytuły na wydrukowanej już okładce zgadzały się. Taka też wersja poszła w świat. Obecna reedycja jest pierwotnym materiałem w pierwotnej postaci, a druga część „Zemsty z Zaświatów” dodana jest jako bonus i zamknięcie tych nagrań.

Historia „Duchów Zmierzchu Dawnych Dni” kończy się zatem w tym momencie, ale z pewnością nie kończy się jeszcze całkiem…"

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowany materiał audio w formacie .mp3
Nowa okładka, pełna książeczka z tekstami, stara okładka kasetowa.

TRACKLISTA:
1. Duchy Zmierzchu Dawnych Dni
2. Chłód mojego serca
3. Magiczne Zwierciadło
4. Serce Gór
5. Ogród Suldrun
6. Diuna
7. Miód dla Emiry
8. Zemsta z Zaświatów
9. Wichry Nocy
10. Epilog o zachodzie Krwawego Księżyca
11. Zemsta z Zaświatów (cz. II)

DOWNLOAD:

wtorek, 27 sierpnia 2013

OVS - Scaracco (demo 1997)


Dziś po długim czasie coś nowego i coś zapewne dość oryginalnego. Tym bardziej chyba niedostępnego obecnie, a naprawdę interesującego. Pisząc niedostępnego, mam na myśli całość wydawnictwa, bowiem same utwory gdzieś się poniewierają po jakiś lastef-emach itp. serwisach. Połączenie muzyki metalowej, industrialu, poezji, literackich eksperymentów, nowych trendów dopiero rodzącej się muzyki new metalowej... Tego chyba można było doświadczyć jedynie w roku 1997, który osobiście uważam za rok magiczny dla podziemia metalowego i sztuki w ogóle. Coś wtedy było takiego, że powstawały najdziwniejsze twory, zarówno w muzyce, literaturze, filmie... Możecie spróbować prześledzić ten rok i zwrócić na to uwagę. Wtedy naprawdę wiele się działo. Wiele oryginalnego. OVS (Znany również pod nazwą ONLYVERSE lub OMNIVOROUS - z różnymi się spotkałem) jak widać szedł z falą magii tego roku. Szkoda, że po dziś dzień zapomniany, ale koniecznie po latach trzeba przypomnieć sobie ten materiał. Kaseta magnetofonowa jest dziś kultowym nośnikiem, który zaklął w sobie wiele naszych wspomnień. Jednak był to nośnik dość ograniczony i twórcy OVS (wiadomo, nie oni pierwsi) zdawali sobie sprawę z jego ograniczeń. A może po prostu to "polski brak możliwości" powodował, że kreowano coraz to ciekawsze formy dla swojej wypowiedzi. Do kasety OVS dołączony został bowiem dodatek w formie malutkiej książeczki z tekstami, wierszami i prozą. Zatem nie tylko muzyka ale i przekaz był bardzo istotny, co mnie zawsze fascynowało. Muzyka to potężna siła, która pozwala nieść ze sobą idee. Oczywiście cały ten dodatek łącznie z okładką wreszcie jest dostępny w tej paczuszce, jaką macie ode mnie.
Kaseta OVS składa się z dwóch części. Jednej industrialno metalowej, drugiej bardzo elektronicznej, awangardowej. Obie po dziś dzień brzmią świeżo i interesująco. Warto o takich materiałach przypominać, aby dziś twórcom co niektórym nie widziało się, że robią coś oryginalnego, a w rzeczywistości przed nimi już naprawdę wiele wartościowych tworów powstało.
Życzę miłego wspominania naprawdę ciekawej muzyki! Gdybyśmy w tamtych latach w tym kraju mieli możliwości jak na Zachodzie, raczej bylibyśmy forpocztą dla wielu!

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio w formacie .mp3.
Skan obu stron okładki kasety.
Pełen skan książeczki dołączonej do kasety.

TRACKLISTA:

1. apology
2. dreamer
3. ice
4. hope it won't rain
5. the undoubt
6. softinflux
7. on your knees (live)
8. exodos
9. sphere of the ten
10. quake your mind
11. things change
12. selfgift

DOWNLOAD:

środa, 29 maja 2013

Memoria Vetus - The Legend (Last Night of Atlantis) (demo 1996 + bonusy)


Dzisiejszego wieczoru przygotowałem dla Was coś wyjątkowego. Na pewno niektórzy będą mieli niezłą rozkminkę, jeżeli chodzi o część tego materiału, ale po kolei... Memoria Vetus zaistniała w naszym podziemiu naprawdę zacnie, bowiem ich utwór znalazł się na jednej z części składanek "Blood to Come" o ile pamiętam. Ale o ile też pamiętam, z równym rozmachem zniknął z naszej sceny. Osobiście w tamtych czasach, samemu wykonując podobne nastroje muzyczne, bardzo zafascynowałem się tym projektem. A największą moją radością było, kiedy udało mi się zdobyć tę kasetę. Otóż jeden z moich przyjaciół, Kruku (min. redaktor Metal Hammer i współtwórca niedoszłego Troll's Wisdom Rec.) posiadając tę kasetę nie uniknął mojego najazdu... Bowiem, jak wiecie w tamtych czasach, aby wypatrywać nowości, należało nie klikać po internecie, ale wybrać się parę kilometrów dalej do naprawdę zaprzyjaźnionej osoby i negocjować, czy da radę, czy też nie;) Kruku jest moim dobrym przyjacielem do dziś, to wspaniały człowiek! Jest jedną z tych osób, które zawzięły się w naszym gronie i zrobiły coś ze swoim życiem, zamiast zniweczyć wszystko w rynsztoku, choć ja bym mu zadał kopa obecnie, aby bardziej przypominał siebie z dawnych lat :) Ale nie mam sumienia, bowiem zajmuje się naprawdę wieloma rzeczami i czasami zastanawia mnie, jak sobie z tym radzi!

Ale do rzeczy. Mówiąc szczerze, wydębiłem od Kruka ten materiał i to w wersji, która powali na kolana bardzo wielu. Memoria Vetus nagrała jedno demo "Ostatnia Noc Atlantydy". Wened działając kiedyś w Metal Archives dopisał jeszcze "Promo 1998". Jednak od Kruka zgrałem kasetę zupełnie innego rodzaju, pełną instrumentalnych utworów, których słucha się po latach naprawdę wspaniale. Najgorszym jest, że nie pasują mi do tego wszystkiego tytuły, jakie miałem odpisane.

Zatem, dziś macie ode mnie naprawdę niezłej jakości pełną wersję demo "Ostatniej Nocy Atlantydy", a do tego masę bonusów, które opisałem, jak potrafiłem, ale profesorem od Memoria Vetus nie jestem. Jeśli zidentyfikujecie  pozostałe utwory będzie super, ogarniemy ten naprawdę interesujący band. Interesujący dlatego, że o ile się orientuję z czytanych dawniej wywiadów, byli to ludzie chcący coś, co ich zafascynowało, przekazać. Trochę w tym fantastyki, trochę fascynacji neopogaństwem, trochę jakby z fascynacji "starożytnymi kosmitami" (wujek Daniken), ale też nawet polską fantastyką i starożytną mitologią. Uważam, że z takimi ludźmi, którzy tworzyli tę muzykę naprawdę można było o czymś fascynującym porozmawiać, to naprawdę był grany z serca METAL! Ostatnie pytanie: CZY TEN METAL I TA PASJA POZOSTAŁA???

Przyjaciele, proszę się częstować i fascynować! Jakość nagrań jak zwykle, standard, macie najlepszą;) Kiedy słuchałem dostępnych zgrywek, w nadziei znalezienia lepszej kopii, spaliła na panewce. Ale gdybyście mieli lepszą, ja poproszę, bo Memorię Vetus mam na liście wyjątkowych!

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany w pełni materiał audio w formacie .mp3 z lekkim remasteringiem.

TRACKLISTA:
Oto jeszcze jeden podstawowy problem. Na zgranej przeze mnie kasecie znajdowało się w zupełności demo "Ostatnia noc Atlantydy". Ale następujące po sobie kawałki z drugiej strony niestety nie posiadały konkretnie rozłożonych tytułów. Od Kruka posiadałem spisaną tracklistę, która w żaden sposób nie odpowiadała rzeczywistości. Gdyby ktoś kiedyś ogarnął całość, możemy zarchiwizować te utwory. Ja na ten czas opisałem te, które rozpoznawałem, ale to nie ima się rzeczywistości! Jeśli ktoś bardziej zna się w temacie, proszę o kontakt!

01. Podróż do Zamorskiej Krainy
02. Atlanckie Imperium
03. Ostatnia Noc Atlantydy
04. Czarny Syn Gai
05. Guardian of Mankind
06. Sąd Ostateczny
07. Noc w zimowym lesie
08. Wielki Armageddon
09. Sąd Ostateczny
10. Święte Wojny
11. Archaiczny Holocaust
12. Upadek MS
13. Astrei
14. Noc w zimowym lesie
15. Underground (Men in Black)
16. Czarny Syn Gai
17. Ostatnia Noc Atlantydy

DOWNLOAD:
http://rapidshare.com/files/4274713667/MV-TheLegend.rar
http://www26.zippyshare.com/v/62281409/file.html
http://www.mediafire.com/?bfc4dq7z63go7cu

piątek, 26 kwietnia 2013

Skuty Lodem - Fantom bez twarzy (2001)


Pisałem Wam onegdaj o Skutym Lodem... Zachwalałem, o ile pamiętam dobrze;) I szczerze - ale najprzyjemniejszym, co mnie spotkało, był odzew twórcy wspomnianego projektu. Po wpisie na moim blogu, Piotr Huzar napisał do mnie ze zdziwieniem, że ktoś jeszcze ów projekt pamięta;) A jakże! - są tacy, co pamiętają! I cenią! Kilka maili minęło między nami i Piotrowi udało się zebrać w całości drugie jego wydawnictwo "Fantom bez twarzy". Pozwolił mi również na publikację tego wydawnictwa, co z przyjemnością też czynię! Oczywiście trochę czasu już minęło od tego pozwolenia, ale sam nie zawsze ogarniam mój własny czas rozgraniczony na pracę, przyjemności i pasję - bo chyba nasz czas dzieli się pomiędzy tymi przegródkami... Patrząc na obecną chwilę, pozostaje mi tylko jeszcze demo "Tohuwabohu" skompletować, o co się postaram, i mamy całość twórczości Piotra na moim blogu.
Nie wiem, jak Wam podoba się ta muzyka, ale mnie ciągle przenosi w stare czasy, szarpie na wspomnienia. Ma coś z dokonań SMRTANA, pyknięcia MORTIISa, brzmienie naszych starych kart dźwiękowych... ale i zdaje się wielu innych rzeczy - ALE TO TYLKO MOJE SKOJARZENIA. Muzyka Skutego Lodem jest bardzo indywidualna. Kiedy rozmawiałem z Piotrem mailowo, mówił, że w tamtych czasach był zainspirowany nastrojem muzyki do gier... Hmmm, gdyby tak pomyśleć, większość ciekawej muzyki powstaje w oparciu o gry, film i literaturę. Niekoniecznie w tej kolejności, ale chodzi o to, że muzyka też posiada swój język, od wieków jest związana z pewną semantyką, którą niektórzy starają się zburzyć, a inni doprowadzić do perfekcji, co i tak wiąże się z tym, że każdy z nich (tych twórców) zdaje sobie sprawę z tego i działa świadomie. Z drugiej strony obserwując współczesną muzykę, zbyt wielu "twórców" nie zdaje sobie z tego sprawy... Dlatego ja zbyt często wracam do przeszłości. Nawet ostatnio jakoś w telewizji śniadaniowej Marek Sierocki stwierdził, że technologia tworzenia muzyki zabiła w niej melodię. Oj, panie Marku, ja to stwierdziłem kilka lat wcześniej, grubych lat. Teraz prostackie riffy, które są dobrze wyprodukowane, brzmią wspaniale i wystarczają. Ale wystarczają tylko prostacko wyprodukowanym. Człowiekowi będzie potrzebne zawsze coś fascynującego, coś co wprowadzi go w nastrój tajemnicy. Nie mówię oczywiście o prosiętach pędzących tu i tam, bo im wystarczy rytm i pierdzenie. To, co tajemnicze i naprawdę ludzkie, poczują nieliczni... Posłuchajcie Skutego Lodem, tym bardziej, że ta muzyka pasuje jak ulał do "Gry o Tron", w której najnowszym serialowym sezonie nadchodzi zima i horror, ale też melancholia! hahaha;)

ZAWARTOŚĆ:
Muzyka zgrana z CD w wersji FLAC.
Skany i fotografie okładki, płyty itp. zebrane przez autora projektu.

TRACKLISTA:

01 Rzeka Białych Snów
02 Nighttime Words
03 Pain Has A Face
04 Pusty Horyzont
05 Burza
06 Fantom Bez Twarzy
07 Noc Snów, Sny Dnia
08 Jaskinia (część I)


Download:
http://www.mediafire.com/?tzewrs5sfledziv
http://rapidshare.com/files/475934953/SL-fbt(2001).rar
http://www71.zippyshare.com/v/80239101/file.html

sobota, 13 kwietnia 2013

Puzon - reh tape,95 (1995)


Nagrania te wynalazłem w moim "magicznym pudełku" po pierwszych butach New Rock, w którym to trzymam ukryte pewne skarby, jakie mają dla mnie nieocenioną wartość sentymentalną i emocjonalną. Są tam kasety z nagraniami, o jakich nigdy się większości moich przyjaciół nawet nie śniło. Może są ze trzy osoby, które mniej więcej jarzą, co tam się może znajdować, ale to i tak tylko lekkie jarzenia. Co tam jest naprawdę... To ja sam chyba, cholera, nie wiem do końca. Zachowało się kilka tych wspomnień, dzięki którym moja osobowość łączy się w całość. A co tym razem?
W dniach kiedy prężnie działał mój Black Metalowy projekt EGAHEER, staraliśmy się również nie ograniczać tylko do jednego rodzaju muzyki. To znaczy ja bym nie miał z tym problemu, żeby się wtedy tak ograniczyć, jednakże reszta muzyków z mojego składu skutecznie się buntowała i napierała na mnie. Swoją drogą spotkaliśmy kilku dobrych muzyków, którzy nam chcieli pomagać i poszerzali nam horyzonty. Graliśmy wtedy w sali prób mojego technikum, w którym mieliśmy przydzielonego opiekuna z ramienia szkoły, i choć on sam pozwalał nam na wiele ekstremalności, to jednak ambitny był i chciał nas coś więcej nauczyć. W splotach tych wielu wydarzeń i naszych pragnień, zaczęły powstawać więc poboczne utwory. Skład dość często się zmieniał, aż wreszcie udało się nam ustabilizować w pewnym sensie. Oczywiście nieodłącznym moim przyjacielem w składzie był Adam Zaklukiewicz, z którym razem budowaliśmy dalszą drogę. W roku 1995 dołączył do nas mój równie dobry przyjaciel z klasy technikum - Marcin Dyjak. Strasznie zajawił się na perkusję i został stałym pałkerem. Jako że był leworęczny, nauczył się grać na bębnach zupełnie odwrotnie, co było widokiem naprawdę niesamowitym, bowiem nigdy nie przestawiał układu bębnów, jaki preferowałem ja, czy inni perkusiści dłubiący z nami na sali prób. Ja wreszcie przesiadłem się na gitarę, na której komponowałem, a Adam basował ile wlazło przez cały ten czas. Przez pewien okres był z nami jeszcze na syntezatorze Mariusz Rola, ale niestety nie miał aż tyle zapału.
Pewnego razu przed jakimś występem cały nasz sprzęt był ustawiony w takim holu do wejścia do kina, na którego estradzie miał być koncert. Aby więc poćwiczyć jeszcze kawałki, odbyliśmy próbę w tym miejscu, a że tym samym pogłos pomieszczenia nadawał naszej muzyce kolorytu, załatwiliśmy naprędce jakiegoś Kasprzaka i zarejestrowaliśmy kilka utworów. Oczywiście pogłos sprawił tylko, że wszystko zlało się w jeden chaos, ale dało się tego chaosu słuchać;) W tym wszystkim najzabawniejszą i najbardziej niepoukładaną rzeczą jest kawałek "Mgła", który miał być improwizacją na zadany przeze mnie temat, w którym - w jego prostocie - pogubiliśmy się jak małe dzieci ;) hahaha...
Co do samej nazwy i projektu... Nazwę PÓZON wymyślił Marcin Dyjak i miał to być nasz drugi projekt, w którym do głosu miały dojść przede wszystkim gusta Adama Zaklukiewicza i Marcina. Oczywiście miało być w tym coś z hardcoreowych brzmień, więcej jakiegoś połamanego rytmizowania, ale jednocześnie czegoś punkowego, bluesowego a nawet hip-hopowego. Miał być to zlepek wszelkich wolnych myśli snujących się po ich i mojej również głowach. Takim też był, choć w sumie nie trwał chyba dłużej niż ten rok czasu. Nazwę PÓZON celowo pisano z błędem, bo tak się wyróżniało;) Podobnie staraliśmy się o wyjątkowe pseudonimy: Hyżyn Teleskopen (git., voc.), Marcel von Troben (dr.), Adamos Madafakos (bas.). Oczywiście w materiale PÓZONA nie brakowało coverów EGAHEER, stąd i jeden na tej kasecie się znalazł. Właściwie chodziło o to, że PÓZON był zespołem po części dla oficjalnej wizytówki tego, co gramy na próbach za szkolne pieniądze, a EGAHEER było tym ukrytym docelowym projektem, jaki tworzył się wtedy, jak zawsze, w głębokim podziemiu;)

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony materiał audio z lekkim remasterem w formacie .mp3.
Skan okładki.

TRACKLISTA:
01. Technic-song
02. Głowa do góry
03. Klucz do Angmar (cover EGAHEER)
04. Mgła (Zadyma)

DOWNLOAD:

niedziela, 24 marca 2013

Rhondian - Structure of Convergency (1998)


Dziś jeszcze jedna ciekawostka. Rok 1998, jakoś wtedy zaczynałem studia we Wrocławiu jeszcze, a w tym czasie Rhondian nagrywał swoje drugie demo, o którym prawie nic nie wiadomo. A było to demo, które zmieniało oblicze zespołu i wytyczało jego ścieżkę na kolejne lata... Co jednak zabawne, ja sam niewiele wiem o tych czeskich artystach, ale muszę powiedzieć, że pomysły były naprawdę interesujące, stąd przyjrzałem się tej kasecie bliżej i zapoznałem z nią po tych wielu latach. Jako że otrzymałem ją w spadku, stąd nie wiąże mnie z nią jakaś specjalna historia, a raczej dzisiejsze spotkanie z czeskimi sąsiadami;) Znalazłem się na tej taśmie kilka momentów, które nieodmiennie kojarzą mi się z Master's Hammer i ich "Slagry", ale poza tym wszystkim starają się Czesi pójść w stronę pewnego nastroju hedonizmu, który plątają z cybernetycznym wydźwiękiem, przez co stajemy w obliczu jakby nowego, cybernetycznego świata, o czym informuje nas samo intro;) To dość skromny i krótki materiał, ale wystarczająco można się weń zasłuchać i nie będzie to czas stracony! A co jeszcze... Zespół początkowo grał rzekomo Doom Metal, a po zmianie stylu zmienił również nazwę na Rhodian. Jedna literka w nazwie, a już wiele problemów w googlach;)

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i oczyszczony oraz lekko odrestaurowany materiał audio w formacie .mp3.
Skan okładki.

TRACKLISTA:
http://www.metal-archives.com/albums/Rhodian/Structure_Of_Convergency/301950

DOWNLOAD:
http://rapidshare.com/files/2472233787/rhondian-soc98.rar
http://www17.zippyshare.com/v/13175144/file.html
http://www.mediafire.com/?be7xndg01qisldg

Grand Belial's Key - Triumph of the Hordes (1994)


Pamiętacie jeszcze tę kasetę? Amerykanie zdążyli obrosnąć legendą nie tylko w naszym kraju, po wydaniu zaledwie pierwszego demo 'Goat of a Thousand Young". Następstwem było wydanie przez Pagan Rec. drugiego materiału, który w tamtych czasach był naprawdę niesamowitym i oryginalnym. Grand Belial's Key łączył w swojej muzyce wiele różnych elementów, które sprawiły, że Black Metal w ich wykonaniu był bardzo teatralny i nastrojowy pomimo wściekłości, jaka w tej muzyce pozostała niezłagodzona. Wielowątkowe teksty też świadczyły o tym, że nie mamy do czynienia z popkornożercami kopiującymi europejskie trendy coraz silniejszego i rozleglejszego gatunku, ale interesującymi twórcami potrafiącymi zagarnąć naszą wyobraźnię. Swoją drogą, w tamtych czasach wydania kaset Pagan Rec. były dla mnie czymś tak wyjątkowym i zarówno godnym zaufania, że każde z nich brałem w ciemno i każde było zachwycającą niespodzianką. Nie było w sumie zbytnio źródeł, przez które mogłem sprawdzić, czym to jest, jak obecnie, a cała wiedza o oczekiwanym wydawnictwie brała się ze słów, którymi trzeba było opisać i nazwać muzykę, trzeba było wyrazić jej nastrój i melodykę, odnieść do innych, aby choć trochę rozwiać czar tajemnicy, która kryła się na taśmie magnetofonowej... To były czasy tak odmienne i wyjątkowe, jak odmienni i wyjątkowi są dziś ludzie wyrastający z tamtej kultury...

Polecam wcisnąć się w muzykę "Triumph of the Hordes" i wspomnieć hordy tamtych czasów!

ZAWARTOŚĆ:
Oczyszczony i lekko odrestaurowany materiał audio w formacie .mp3.
Pełen skan okładki.

TRACKLISTA:
http://www.metal-archives.com/albums/Grand_Belial%27s_Key/Triumph_of_the_Hordes/1081

DOWNLOAD:
http://rapidshare.com/files/2563060867/gbk-triumph.rar
http://www59.zippyshare.com/v/18116983/file.html
http://www.mediafire.com/?6s3n0f25ify327q

piątek, 8 marca 2013

Mortiis - The Song of a Long Forgotten Ghost (demo 1993)


Można właściwie powiedzieć, że demo to wstawiłem tutaj ze względów sentymentalnych, bowiem materiał ten doczekał się profesjonalnej reedycji z dobrego nośnika. Moim była stara kultowa kaseta Pagan Records, wydana wspólnie z Witching Hour, której jakość pozostawiała wiele do życzenia, ale chcę się nią z Wami podzielić. Do rzeczy. Już sama nazwa Mortiis była słowem magicznym, które hipnotyzowało mnie niezmiernie, od kiedy pierwszy raz usłyszałem fragment tej muzyki w audycji Pawła Domino w Radiu Wrocław. Kiedy w jakimś katalogu znalazłem wreszcie wydanie tejże kasety demo, od razu doszło do zakupu i oczekiwania na przesyłkę. Dotarła do mnie w sobotę (może niektórym wyda się to dziwne, ale w tamtych czasach było jeszcze coś takiego na poczcie, jak pracująca sobota i listonosz właśnie przypałętał się wtedy z tą przesyłką. Jeszcze jakaś druga kaseta wtedy do mnie dotarła, ale nie pamiętam teraz, co to było, bo kwintesencją był właśnie ten norweski materiał. Tej soboty było również tak, że odsypiałem jakiegoś lekkiego kaca po piątkowej imprezie i kiedy włączyłem wyczekiwaną kasetę Mortiisa z jego monotonną muzyką, poczułem się naprawdę nieswojo zaniepokojony, choć to słoneczny dzień był. Czuć w tym prawdziwe lochy, mocną inspirację Dark Fantasy, a jednocześnie coś zupełnie innego niż wszystko do tej pory. Ten minimalizm potrafił oczarować. Niby coś na kształt muzyki filmowej, muzyki do gier (choć wtedy jeszcze tego nie było w takim wymiarze), ale na swoisty sposób. Myślę, że mogę zaprosić Was do poznania, lub też przypomnienia sobie tego materiału w wersji, jaką miałem. Swoją drogą, demo powinno trwać według oryginalnego czasu 59 minut. Moja kaseta była jakieś 10 minut krótsza... Ciekawe jakim cudem:P

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany, oczyszczony z lekka i odnowiony (bez rewelacji) materiał audio w formacie mp3.
Skan obu stron okładki.

TRACKLISTA:
http://www.metal-archives.com/albums/Mortiis/The_Song_of_a_Long_Forgotten_Ghost/24769

DOWNLOAD:
http://www44.zippyshare.com/v/77040272/file.html
http://rapidshare.com/files/3193148478/mortiis-tsoalfg.rar
http://www.mediafire.com/?v8c258qahblqbp5

czwartek, 10 stycznia 2013

Whores of Babylon - Eternal (1993)


Lubicie stary mroczny dobry gotyk, Sisters of Mercy czy Clan of Xymox? No to te nagrania są dla Was! Legendarne w niektórych kręgach demo zespołu Whores of Babylon to właśnie taki smakowity kąsek, który  ucyfrowiłem dla Was podczas mojej ostatnio długiej nieobecności. Kasetą tą zainteresował mnie dobry przyjaciel, Leszek Wojnicz-Sianożęcki, u którego będąc ostatnio oglądałem właśnie kasetowe starocie i zastanawiałem się, co by tu można jeszcze przywrócić z otchłani zapomnienia. Oczywiście udało mi się wtedy wymolestować od Lecha stare demo Holy Death "Evil", które udostępniłem ostatnio, a którego nie dane było chyba w całości doświadczyć na CD. Przy okazji przeglądania zbiorów dostałem wtedy propozycję nie do odrzucenia. "O, to jest zajebiste stare demo!" - powiedział Lechu i wrzucił mi na stosik rzeczy, które od niego brałem właśnie "Eternal", przy okazji opowiadając, jak to dawniej muzyka ta oczarowała go i trzyma po dziś dzień swoim klimatem. Podrapałem się po łepetynie i z dozą nieufności zabrałem kasetę z obietnicą zremasterowania. No i dziś, kiedy słuchałem tych nagrań, wcale mu się nie dziwię. Piękna muzyka, jaka na mnie wyskoczyła z głośnika, zakleszcza w kajdany swojego uroku, bardzo majestatyczna, mroczna, ale tym swoim gotyckim urokiem romantyczna. Jest tam czar jakiejś angielskiej duszy, posępny, deszczowy... Można się wspaniale zatopić, jak w objęciach... no, hahaha, sami wiecie kogo;) Swoją drogą jest tu kilka orientalnych motywów, które naprawdę podszywają ten materiał ukrytą erotyką rytmów i brzmień. Rozkoszujcie się tą sztuką!

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio w formacie mp3.
Skan obu stron okładki.

TRACKLISTA:
http://www.metal-archives.com/albums/Whores_of_Babylon/Eternal/53116

DOWNLOAD:
http://rapidshare.com/files/1411078828/WHOFBAB.rar
http://www50.zippyshare.com/v/82327021/file.html
http://www.mediafire.com/?71aslqk8n6ls967