Dziś GORTHAUR to projekt muzyki elektro gotyckiej, bardzo melodyjny, klimatyczny, romantyczny... Uwielbiam ich nagrania, powiem szczerze, nie tylko dlatego, że Darek i Jerzoo to moi starzy kumple, ale to po prostu bardzo dobra muzyka, świetny klimat i po prostu sami muzycy ciągle starają się coś tworzyć, starać się o ulepszenie swojej twórczości i odkrywać nowe drogi, nowe inspiracje. Ale czy wiecie, od czego się to wszystko zaczęło? Zespołów o nazwie GORTHAUR znam co najmniej cztery, w tym dwa z Polski. Jeden z nich to surowy, ekstremalny Black Metal z Tychów. Drugi, właściwie znacznie starszy od tego Black Metalowego, to kapela łącząca obecnie w sobie muzyków z Kłodzka i Nowej Rudy. Na samym początku jednak wszyscy niemal muzycy pochodzili ze Słupca, będącego dzielnicą Nowej Rudy, jednak dla mieszkańców stanowił pewną autonomię i dlatego należy nazwę Słupiec uznać za najbardziej trafną (jedynie Arek Antoń mieszkał w Jugowie, ale to właściwie, podobnie jak Słupiec, Nowa Ruda prawie). Co zaś do samego pochodzenia, chyba raczej powinienem użyć określenia "pochodziliśmy", no i ja gdzieś tam mam swoje miejsce w tej bajce;)
Pomysł na zespół zrodził się w głowie Tomka Kopczyńskiego, który fascynował się ogólnie Death Metalem i chciał powołać ekipę do grania, w której mógłby udzielać się wokalnie, czyli drzeć mordę ile wlezie;) To było jakoś w 1995 roku i wtedy Tomka jeszcze nie znałem. Ale znałem już trochę drugą osobę odpowiedzialną za powołanie kapeli, o której mowa - Romka Kaszubę, metalowca, który przeprowadził się z Kłodzka do Słupca i tu też wpadł w środowisko naszej subkultury, która w tamtym czasie była w tym mieście niewiarygodnie duża, jak tak wspomnę z perspektywy czasu! Tomek, zafascynowany również Tolkienem, wygrzebał z Silmarillionu nazwę Gorthaur, a następnie sklecił resztę ekipy do grania, czyli Darka na klawisze, Arka na gitarę i dodatkowo nieznaną mi z nazwiska obecnie Aśkę na kobiece wokale, choć jak mam być szczery, to bardziej miała ona głos jak facet, więc ni w ząb nie złagodziła muzyki swoim głosem;) No i by to była już cała drużyna prawie. Brakowało im tylko gościa na bas. Jakimś cudem dotarli wtedy chłopaki do mnie i zaproponowali granie na basie, a że mieli w planie zagrać niebawem jakieś koncerty, to bym się nadał jak cholera. No i się zgodziłem i pożyczyłem od jednego znajomego taki stary bas, który w miarę jakoś grał i to było najważniejsze. No i zaczęły się próby w ośrodku kultury w Słupcu, gdzie zaraz później i ja zagrzałem swoje miejsce z Egaheerem i Korsarzem, no i tym samym wciągnąłem do swoich projektów Darka, klawiszowca Gorthaur.
Basista ze mnie był żaden, zresztą i jest do dziś, bo na basie to ja umiem zagrać tak, jak na gitarze po prostu i ciągle obcych jest mi wiele technik gry na tym instrumencie. Ale starałem się i dawałem czadu, co słychać;) - ale tak najbardziej czadu to dawał Arek, którego gitara to była chyba pierwsza żona (nie wiem do dziś czy ma inną;), ale wyjechał z tamtego miejsca później gdzieś na Śląsk Górny i tyle go widziałem, cośmy się dodali do znajomych na Naszej Klasie). Arek ćwiczył godzinami dziennie, wagarował w szkole, żeby tylko jak najwięcej grać i grać (ja to wagarowałem, ale wtedy szwendałem się po lasach albo starej kłodzkiej twierdzy i pisałem jakieś wierszydła albo wymyślałem koncepcje różnego typu) ;). On chciał być drugim Malmsteenem, którego muzykę właściwie tak lepiej poznałem właśnie dzięki Arkowi. Romek za to na perkusji szalał jakby rąbał drewno, przez co naciągi ciągle były klejone szarą taśmą, bo oczywiście nie miał kasy na nowe (miał słabość do pewnego rodzaju łatwo dostępnych i niedrogich środków wyskokowych, co w końcu obecnie zaprowadziło go w niezbyt przyjemne miejsce, niestety;( ) Szkoda, że nie miałem wtedy pomysłu na to, żeby zrobić zdjęcia blach z jego perkusji, bo z pewnością mogły by one pójść na wystawę artystyczną związaną z rzeźbą w metalu i to nie metalu rozumianego jako muzyka. Były tak połamane i powykręcane, jakby naprawdę drwal z Alaski się na nich wyżywał. Tak więc o rąbaniu najlepiej tu mówić, bo o technice to możemy pogadać tak samo jak o mojej basowej;) Ale grało się i żywioł był niesamowity! Większość utworów wymyślił Arek i wszyscy dostosowywali się do jego pomysłów. Jedynie "Intro" oraz "Prophecy" były pomysłami bardziej Darka, bo i klawisze miały tam większą rolę. Zresztą Intro to wymyśliliśmy prawie razem, bo Darek i ja słuchaliśmy wtedy ostro Amorphis i ten klimat klawiszy nam gdzieś błąkał się po głowie.
No i zrodziło się wreszcie dziełko złożone z siedmiu kawałków. Czyli mieliśmy materiał na koncertowy stuff! I tym samym udało się chłopakom załatwić koncert w Kłodzku związany z imprezą Rock Noc, której gwiazdą był zespół Shout, znany onegdaj z polskiej sceny rockowej, takiej muzycznie skierowanej bardziej do rockowych laseczek, których na koncercie samego Shout nie brakowało;) A koncert ten związany był z 10-leciem właśnie tej kapeli i tam zagraliśmy po raz pierwszy i ostatni w takim składzie. Pamiętam, jak wrażenie zrobiły moje poszarpane spodnie wtedy, w których ja nie widziałem nic dziwnego - było lato, człowiek jakoś jajka musiał wietrzyć;) Poza tym incydentalnym zdarzeniem, naprawdę duże wrażenie zrobił przede wszystkim Arek, którego gitarowe popisy onieśmieliły chyba wszystkich! Dołączyłem Wam plakat tego koncertu w pliku z utworami.
Właśnie w tym samym czasie doszło do nagrania kasety z próby GORTHAUR. Przyniosłem kiedyś do sali ten magnetofon, na którym nagrywałem Korsarze i Egaheery i podłączyłem mikrofon, ustawiłem wszystko, jak mi się tylko zdawało najlepiej i nagraliśmy jedyne w tamtym składzie demo. Niebawem później skład Gorthaura się posypał. Ekipa marudziła coś na temat wokali Tomka, chcieli pójść w inne, bardziej klimatyczne granie, to i Arek też jakoś chyba się w tym nie znalazł... Nie wiem, dokładnie, o co poszło, ale ja sam przeprowadziłem się ze Słupca do Kłodzka i tym samym nie dawałem rady jeździć na próby, a do tego musiałem oddać w końcu bas kumplowi, a swoją miałem tylko gitarę i to lichą. W tym układzie ze składu GORTHAUR pierwotnego pozostał jedynie Darek Dec i Romek Kaszuba. Dla Darka ten projekt stał się wreszcie możliwością realizacji swoich pomysłów już z zupełnie innymi ludźmi, ale o tym napiszę przy okazji demówki, jaką chłopaki i pewna piękna dziewczyna nagrali rok później.
Okładka reh. tape nigdy nie istniała, tzn, ja tam sobie skleciłem taką bezadzieję narysowaną długopisem, ale to nie miało i tak większego znaczenia, więc teraz zrobiłem taką okładkę jakby na reedycję, żeby wyglądało to porządnie;) Oczywiście postarałem się całość na tyle zremasterować, żeby słuchało się tego naprawdę dobrze, choć powiem sam, że jakością tego reh. tape jestem sam zaskoczony, że tak udało się nam to nagrać... Tak się to wszystko zaczynało...
ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio - mp3 224 - 320 kbps.
Projekt okładki i plakat koncertu Rock Noc.
TRACKLISTA:
01. Intro
02. Sight
03. Nevermore
04. Black Future
05. Prophecy
06. Damnation
07. Instrumental
DOWNLOAD: