środa, 21 grudnia 2011

Korsarz - Galeria IX Mrocznych Obrazów (2004)


Jako że zbliżają się święta, pomyślałem, aby udostępnić w jak najlepszej wersji całość jednego z moich wydawnictw: "Galerię IX Mrocznych Obrazów". Wszak płyta ta dotyczy dokładnie dnia wigilii i inicjacji, jaka się z tym wiąże. Czyż nie jest to dobry prezent;) Zresztą i inne płyty do końca roku się tu pojawią moje;)
Nie wiem ostatecznie dlaczego, ale wigilia Bożego Narodzenia zawsze była dla mnie czasem magicznym i od razu chciałem zaznaczyć, że nie ma to żadnego związku z religią katolicką czy też chrześcijańską w ogóle. Raczej wszystko wiąże się z dzieciństwem, ze wspomnieniami, a wtedy z zupełnie inną atmosferą, którą odczuwałem jako młody człowiek. Świat nagle zwalniał swój bieg, wszystko zaczynało wyglądać inaczej... Jako dziecko pewnie nie odczuwałem tego tak jak moi rodzice. Nie biegałem za niczym w czasach komuny, po prostu chyba świętowałem, cieszyłem się zimowymi dniami i czekałem na prezenty, które są cholernie ważnym dla mnie elementem do dziś, choć już teraz to ja je daję, ale i otrzymuję;) Moi rodzice też nie byli przesadnie religijni, wobec tego te święta nie były dla mnie torturą przymusowego siedzenia w kościele. To był zupełnie inny "święty czas" - czas, w którym rodził się Bóg, oczywiście Bóg we mnie. Zawsze rozbawiało mnie do łez pytanie ortodoksów satanicznych, dlaczego ja lubię święta, ubieram choinkę i w ogóle uczestniczę w tym wszystkim... Moja odpowiedź jest dość prosta. Gdzieś kiedyś orzeknięto, że satanista to człowiek, który maksymalnie korzysta z przyjemności życia, robi wszystko, żeby mu było dobrze. Wobec tego, dlaczego ja mam sobie odmawiać przyjemności spędzania świąt w takiej atmosferze, jaka sprawia, że czuję się przyjemnie? Dlaczego, skoro cieszy mnie ta choinka, przy której świetle oglądamy sobie w cieple domu "Dziecko Rosemary", "Obcego" i "Władcę Pierścieni" na równi, mam sobie tego odmówić? Nie będę nigdy działał wbrew swojej naturze i woli, więc spędzam święta w takiej tradycji, jaką pamiętam z najszczęśliwszych moich czasów. Nie mogę być zresztą ślepy i nie zauważyć, jak bardzo znaczenie wielu spraw, nie tylko świąt, zaczyna iść w zupełnie upadlającym człowieka kierunku:( Stąd uważam, że takie wyhamowanie ma znaczenie, które oczywiście wywodzi się jeszcze z czasów przedchrześcijańskich, o czym dziś rano w "Sygnałach Dnia" na Radiowej Jedynce mówił Grzegorz Russak. Dla mnie osobiście święta Bożego Narodzenia, jak już wspomniałem, są świętami, kiedy to właśnie rodzi się nasz wewnętrzny Bóg i jego narodziny możemy świętować. Wiem, że dla wielu osób mogą to być karygodne poglądy, ale uważam, ze nie ma w nich nic złego. Ciekawe, co by powiedziano na wigilię młodego małżeństwa, które traktuje to święto z pełnią tradycji, ale jednocześnie kończy kolację wspaniałym seksem, z którego rodzi się kiedyś kolejny młody Bóg? Nie zawsze dosłownie, ale symbolicznie... Bliskość w tym czasie jest cholernie ważna, podobnie jak i pomoc wielu osobom, których mimo starań nie stać na godziwe życie. Warto choć wtedy przypomnieć sobie o tych najbardziej potrzebujących, bo nasza codzienność dla wielu może być naprawdę przerąbana:(
Właściwie o tym wszystkim mówi "Galeria..." Jest zbiorem poglądów, często przeciwstawnych, ale posiada osobistą i osobliwą konkluzję.
Materiał ten nagrywałem z przyjacielem ze studiów, który jednak odwrócił się ode mnie ze względów religijnych. Ja nigdy nie patrzę na religię człowieka, ale patrzę na człowieka. Religia to tylko pewna część umysłu, która albo rozwija albo ogłupia człowieka, wszystko zależy od wielu czynników. Z Krzysztofem Bigajem nagraliśmy dwa materiały, które zasadniczo odmieniły muzykę Korsarza, ale w tym kierunku, jaki mi odpowiadał, bowiem miałem dość powielania schematów, a jego głos posłużył za interesującą rozbudowę motywów, jakimi chciałem podążyć dalej z moją twórczością. Niestety po nagraniu materiału "Niezaufanie" Krzysiek powiedział "nie" dla moich tekstów, jak to nazwał "okultystycznych" i zniknął mi z oczu, że tak powiem. Ja też przełknąłem tę gorycz i podążyłem dalej. Choć właśnie tutaj muszę zaznaczyć, że w żaden sposób nie negowałem jego poglądów religijnych, ale jednak on zachował się jak tradycyjny ortodoks i nasza współpraca się skończyła niespodziewanie:( Pozostały po Krzyśku jego wrzuty na youtubie, gdzie czasem poprzerabiał moje fragmenty muzyczne na swoje jakieś udręczone święte pieśni... Tak naprawdę nie wiem, skąd mu się to wzięło, bowiem, kiedy poznaliśmy się na studiach polonistycznych zupełnie inaczej postrzegał świat, mimo że był osobą, nazwijmy to, wierzącą. Później jakoś zortodoksowacił się na, nomen omen, amen...
"Galeria..." to materiał na dobrą sprawę do kontemplacji, choć nagrany beznadziejnie. Zastanawiam się czasami, dlaczego, kiedy człowiek ma pomysły, nie potrafi ich zrealizować, a kiedy już potrafi realizować to ich nie ma;) Stąd może fenomen demówek zespołów, które grając z serca, później nie potrafiły sprostać wymaganiom wytwórni, oczekiwaniom fanów etc. Wigilia jaką opisałem to podróż wewnątrz siebie w taki sposób, że znajdujemy na końcu wielkie NIC, a dopiero z tego NIC może się narodzić Bóg. Trochę to pogmatwane, ale jak posłuchacie i poczytacie, na pewno kapniecie się, o co biega;)
Życzę Wam refleksyjnych chwil z tym materiałem, mimo jego tragicznych błędów realizacyjnych... no i oczywiście spokojnych najbliższych dni świątecznych, które wykorzystajcie jak najprzyjemniej dla siebie i Waszych najbliższych kochanych osób!!!

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio mp3 224 - 320 kbps.
Książeczka w formacie .pdf.
Okładka DVD w formacie .jpeg.

TRACKLISTA:

DOWNLOAD:

wtorek, 20 grudnia 2011

Forgotten Souls - Maeth (2005)


O Forgotten Souls wspominałem ostatnio... To zespół, którego nie warto pomijać... Dziś drugi ich materiał, ciężko dostępny, jak i poprzedni zresztą, ale wart cholernej uwagi! Można powiedzieć, że to rozwojowa kontynuacja pierwszego materiału, którą polecam!

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio zgrany z CD w wersji mp3 VBR 224 - 320 kbps.


DOWNLOAD:

piątek, 9 grudnia 2011

Mandragora - Alrauna (1999)


Zanim powstało demo "Dziady" zespół Mandragora, o którym niewiele informacji jest w sieci, zarejestrował demo "Alrauna". Trochę to dziwnie wygląda, bo obie nazwy znaczą to samo, ale może miało to spotęgować znaczenie podstawowej. Okładki do tego materiału nie posiadam, ale samą muzykę już tak i tym samym dzielę się z Wami. Trudno nie pośmiać się czasami, słuchając tej płyty, taka jej specyfika. W zamierzeniu miał być taki folk metal, którego korzenie wynikały z fascynacji pogaństwem, w tym wypadku Słowiańskim, i brzmieniami z kręgów trochę i Black Metalu, ale większości ambientu i gotyku podobnego do pierwszych płyt Artrosis. Niestety nie wszystko wyszło dobrze, bo muzyka i owszem płynie często zacna z głośników. Niestety wokalistka znalazła się tam zapewne przez przypadek i chyba z ulicy, a niestety trafiło na dziewczynę, której najlepiej wychodzą momenty, kiedy raczej krzyczeć się stara niż śpiewać... Oczywiście ironizuję, ale prawda jest taka, że nagrane tutaj wokale to najsłabszy punkt materiału. Może dlatego został bardziej w ukryciu, a mocniej zapromowano "Dziady"? "Dziadami" podzielę się z Wami już niebawem, a dziś "Alrauna", która by była niczego sobie, bo pomysły na muzykę są interesujące i klimat też buduje się fantastyczny, ale jednak skopana wokalnie nie była najlepszą wizytówką zespołu. Ale co ja się będę czepiał, przecież na VEDYMINACH fałszowaliśmy równie pięknie;) Jednakże wartość historyczna jest.

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio mp3 224 - 320 kbps VBR

TRACKLISTA:
01 - Preludium
02 - Lukrecja
03 - Siedem bram
04 - W samotni pragnień
05 - Panny wodne

DOWNLOAD:

Forgotten Souls - Tomorrow's Dead End (2003)


Czas na to, aby zaprezentować kogoś z sąsiedztwa;) Forgotten Souls to krakowscy przedstawiciele technicznego i klimatycznego jednocześnie metalu, który zaszufladkować jednoznacznie jest sporą trudnością. Oczywiście nie jest to może zupełny oryginał, ale tak naprawdę nic nie staje na przeszkodzie, aby położyć ich na półce obok THE KOVENANT i tym podobnych futurystycznie brzmiących zespołów. Ich pierwszy materiał to może jeszcze nic, co by zapowiadało naprawdę świetne pomysły, ale już na debiucie pokazali, że są profesjonalistami i do tego mają niesamowitą wyobraźnię. Dziwi mnie, że tak małe zainteresowanie tym zespołem do tej pory nie zaowocowało wypłynięciem na szerokie wody, bo album jaki wydali dla Nija Art, to naprawdę mocna pozycja. Ale do niego jeszcze dojdziemy.
"Tomorrow's Dead End" to płyta pełna kosmicznych a jednocześnie psychodelicznych klimatów zarówno muzycznie jak i tekstowo, co już częściowo wspomniałem. Odpowiadał tam za tenże klimat między innymi Olaf Różański, znany z wokali w CEMETARY OF SCREAM czy SACRUM. Obecnie, po jednoalbumowej przerwie, wrócił on do zespołu i właśnie jest to dobra okazja, aby o nim przypomnieć, bo FORGOTTEN SOULS posiada już nagrany nowy materiał i poszukuje wydawcy... Zainteresowani? Ja myślę, że warto!

Materiał posiadam od zespołu z pozwoleniem jego udostępnienia, ale niestety okładki to ja się chyba nie doczekam;) Zresztą było to wydanie CD-R i wkładka chyba zbyt bogata nie była, ale może jeszcze kiedyś dotrę do oryginału;) Zatem możemy rozkoszować się samą muzyką;)

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio mp3 224 - 320 kbps.

TRACKLISTA:

DOWNLOAD:

niedziela, 4 grudnia 2011

Brzask 'zine #1 (1998)



Nie pamiętam dokładnie, jak to było, że z pismem "Brzask" zeszły się nasze drogi, ale chyba gdzieś dostałem jakiegoś flayera o magazynie artystycznym, wysłałem swój tomik "Czarne Róże Melancholii" i się redakcji spodobało, aż zamieściła na ostatniej stronie małą promocję dla mnie;) Poza tym zamieściła też dwa wiersze z niego! No;) No i tyle... chyba trzeba by powiedzieć. Nie wiem, czy ukazał się numer drugi pisma, jakoś wszystko rozeszło się po kościach w moim przypadku, a inną pozostałością związaną z tym art zinem była kaseta Witchcraft, którą już Wam zaprezentowałem. Wspominałem, że w związku z tym będę chciał z czasem i przypomnieć o tym piśmie, które wyrosło na kanwie fascynacji literaturą modernizmu, opowieści gotyckich i tym podobnych klimatów, zresztą bardzo bliskich i mojemu sercu. Tak też czynię.
W tamtym czasie, czyli mniej więcej od roku 1996 art ziny w dużej mierze bogate były w takie "młodopolskie" klimaty, które zresztą bliskie były muzyce metalowej już wcześniej. Wiele nowych powstawało i swoje utwory, lepsze i gorsze, prezentowali w nich często przedstawiciele sceny stricte metalowej, jak choćby Cezar z Christ Agony w "Philosopherze" czy Piotr Wójcik w "Ars Melancolia" (redagowanym przez Wojtka Żurka z EMPIRIA). Zaczynał się nawet pewien ruch sztuki klimatycznej, gotyckiej, mrocznej i pięknej, że tak powiem, bo o pewnego rodzaju estetykę taką chodziło, choć piękno to miało mroczny wydźwięk. Czasami jednak to wszystko bywało strasznie kiczowate, grafomańskie i przyciągało do siebie osoby, które owszem czaiły może nastrój, ale nie miały za grosz talentu. Ale to weryfikował czas, rzadko kiedy redaktorzy. W "Brzasku" jednak weryfikacja była dość celna, choć same utwory z perspektywy czasu są na granicy takiej lipy właśnie. Zawarł się tam nawet poemat lidera Witchcraft, który pachniał jednocześnie gotyckim wampiryzmem, ale i Lovecraftem trochę, choć w nim to też znajdujemy taki smaczek jak "płomienie świec płonęły tak wspaniale...":D, czyli coś w stylu "masło maśliło się na chlebie";) - ale to są niuanse, na które z perspektywy czasu patrzy się z przymrużeniem oka... Wtedy to nie tylko w muzyce był żywioł i zupełnie inne czasy, bardzo inne...
Warto spojrzeć niekiedy w taką stronę związaną z podziemiem muzycznym, bo takie ziny jak "Blasphemia", "Konstelacja Cienia", "Arena", "Ars Melancolia", "Demiurg", "Buntownik" to też były rzeczy współtworzące scenę jak najbardziej metalową! Piszący do nich autorzy, to często osoby związane z tym nurtem, którzy swoje fascynacje i talent realizowali na wiele sposobów. Zatem oddaję Wam do poczytania kolejną perełkę naszego podziemia;)

ZAWARTOŚĆ:
"Brzask" zine #1 (1998) w formacie .pdf.

DOWNLOAD:

Amazeroth - Ten świat... (1994)


Nagrania Amazeroth trafiły do mnie już dawno temu w niecodzienny sposób, albowiem po tym, jak moja żona czatując sobie gdzieś po czateriach różnych poznała koleżankę z Bytomia. Jakoś od słowa do słowa i okazało się, że jej brat pogrywał w kapeli metalowej jakiś czas temu. Dane mi było wtedy chwilę i z nim porozmawiać i skończyło się na tym, że od basisty Amazeroth, Arka Borowca, otrzymałem nagrania tegoż zespołu. Niestety jest to jakość 128 kbps, ale zacna. Z kolei same nagrania zgrane zostały dość dobrze na wersję cyfrową, więc nie ma w tym mojej ręki, ale za to nagrania są! I to całkiem niczego sobie. Klimatyczny Death Doom Metal, można tak nie do końca trafnie to określić, bowiem na tych nagraniach miesza się trochę różnych stylów łącznie z heavy i thrash metalem, kiedy spojrzeć na budowę linii melodycznych. Z tego co widziałem, zespół posiada jeszcze wcześniejsze promo, jednak tego od Arka nie udało mi się otrzymać.
Oddaję więc w Wasze ręce kolejny archiwalny materiał z pełną okładką, czyli tekstami również!

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio w wersji mp3 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładki.


DOWNLOAD:

Gorthaur - Święte Kłamstwa (demo 2002)


I udało się! Odnalazłem w ramach świątecznych porządków pierwszą wersję demo "Święte Kłamstwa" Gorthaura z Nowej Rudy. Okazało się, że mam nagraną płytę CD, na której są trzy kolejne demówki zespołu, stąd też niebawem podmienię linki do poprzedniego mojego wpisu, gdzie jakość plików była niezadowalająca. Co tu dużo pisać, mniej więcej historię zespołu omówiłem poprzednio na tyle, aby teraz móc tylko cieszyć się tymi nagraniami, które w stosunku do swojego następcy różnią się kilkoma utworami i oczywiście jeszcze umiejętnością realizacji dźwięku. Niebawem jeszcze myślę, że warto podzielić się z Wami ostatnim do tej pory wydawnictwem tego projektu, tym bardziej, że na dniach szykuje się premiera ich najnowszego albumu!

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio - .mp3 VBR 224 - 320 kbps.
Front i tył okładki CD.

TRACKLISTA:
01 - 3 Ways in the Land of Tears
02 - Treasury of stars
03 - To become one of them
04 - Święte kłamstwa
05 - Dance Macabre
06 - Bezsenność
07 - Cobweb

DOWNLOAD:

niedziela, 27 listopada 2011

Wintermoon - Deadtime (demo 1999)

Dziś tak krótko, bowiem o samym zespole wiem niewiele, a ostatnio przeszukując moje stosy płyt natknąłem się wśród nich na taką i oto. Wintermoon można określić jako pewnego rodzaju polską odpowiedź na Mercyful Fate, tylko taką bardziej blackową i undergroundową. W ich dorobku jest to drugie wydawnictwo, którego ja posiadam kopię z kserowaną okładką (dołączoną do plików z muzyką). Co do odpowiedzi na Mercyful Fate, to może zbyt górnolotnie powiedziane, jednakże nawet sam cover mówi za siebie. Wokaliście naturalnie daleko do mistrza Diamonda, ale też starania raczej nie w tamtą stronę idą, a jedynie są pewną manierą, która nawiązuje często do Kinga. Więcej mamy wokali bardziej black metalowych, a całość muzyki to jakby połączenie tego stylu starego metalu Mercyful Fate z nowszymi trendami melodyjnego ale ekstremalnego grania jak choćby w stylu Bewitched. Polecam więc te nagrania jako specyficzną ciekawostkę na naszej scenie. Zespół wtedy był młody, a ja nie zetknąłem się niestety z kolejnymi ich płytami, co chyba będę musiał nadrobić;) Zespół bowiem nawet w tym roku nagrał materiał EP "Face of War"!
Materiał został zgrany z CD-R, na jakim również rozpowszechniana była oryginalna płyta zespołu.

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany materiał audio - mp3 VBR 224 - 320 kbps.
Skan xero okładki.

TRACKLISTA:

DOWNLOAD:

czwartek, 24 listopada 2011

Chejron - Kompozytor Wieczności (Tęsknota, która nie umiera) (demo 1998)


Napisano kiedyś taką krótką notkę na portalu "legalez.nuta.pl":
"Zespół powstał w 1998 roku w składzie: Krzysztof Biliński (git., bas), Michał Nowak (klawisze, prog.perkusyjny), Waldemar "Skaza" Roś (gitara). W tym składzie nagrane zostało demo "Kompozytor Wieczności". Niedługo potem nastąpił koniec ich wspólnej przygody z graniem. Chejron stał się projektem jednoosobowym kontynuowanym przez Waldemar "Skaza" Roś i jest on jedynie sposobem na nudę, która czasami dopada człowieka i musi sobie coś pobrzdąkać".
Niewątpliwie są to słowa Skazy, choć nie do końca zdają mi się adekwatne i uczciwe odnośnie ani tego, co było, ani tego, jak w rzeczywistości Skaza podchodził do muzyki i jakim był i jest człowiekiem. Ale trzeba by o wszystkim trochę opowiedzieć...
Chejron powstał w istocie w roku 1998 jakoś w okolicach wakacji. W tym czasie mieszkałem w Kłodzku już drugi rok i dość dobrze poznałem kilka osób, z którymi szwendałem się i imprezowałem. Jedną z tych osób był Skaza, ogólnie lubiana postać w rzeszy metalowej tamtejszych okolic, bezpośrednia, niesamowicie inteligentna choć jednocześnie taki trochę outsider. Po latach widzę, że wyróżniała go wrażliwość i pasja do muzyki oraz ogólnie sztuki i filozofii, a jednocześnie taka wrażliwość życiowa, jak ja to nazywam, a co rzadkie wśród ludzi. Już jakiś czas, pomiędzy moimi próbami z Korsarzem, pogrywaliśmy razem ze Skazą i myśleliśmy o stworzeniu naszego projektu. Siedziało się czasem zimą, popijało tanie wino lub piwo i dzieliło się nowymi riffami. Jakoś wiosną 1998 roku Skaza poznał mnie ze swoim starym kumplem Michałem "Miśkiem" Nowakiem, który był bardzo dobrym klawiszowcem i już jakiś czas pogrywał w kłodzkich bandach (min. w The Land Of Eternal Darkness, z jakim Was poznałem). Od razu zgadaliśmy się, okazało się, że mamy podobne zapatrywanie na muzykę, a do tego szwagierka Miśka, Inger Nowak, pisała pracę magisterską z polonistyki o wampirach, więc się zaczęło! :)
Misiek jako jedyny z nas miał w tamtym czasie komputer. Już coś niecoś wiedział o nagrywaniu dźwięku na PC-ta, w związku z czym otworzył przede mną i Skazą magiczny świat cyfrowej rejestracji dźwięku. Od kuzyna załatwił jakąś jedną z pierwszych wersji Magix Music Maker i wtedy dopadliśmy się do "wypasionego" wirtualnego ośmiośladu;) Nie mam bladego pojęcia, jakie parametry miał wtedy nasz komputer, ale musiały być "nieziemskie";) W każdym razie dla nas wtedy to było absolutne zaskoczenie, bo przez całe życie człowiek nagrywał analogowo na magnetofonach, mikserach itp. Tutaj wszystko było w kompie. Sprzęt jakim dysponowaliśmy dodatkowo to był syntezator Yamahy (o ile dobrze pamiętam) i gitara Skazy, której już sobie nie przypomnę, choć wygląd pamiętam doskonale. Aha, no i pożyczony mieliśmy bas od Jerza z GORTHAUR, o ile dobrze pamiętam! W jednym utworze wykorzystaliśmy stare skrzypce siostry szwagierki Miśka, dziewczyny o pięknym imieniu z greckiej mitologii, Dike Błockiej. Nagrania rozpoczęliśmy w wakacje 1998 roku, kiedy to po kilku wspólnych imprezach i planowaniach wzięliśmy się wreszcie do roboty. A był to jeden z tych magicznych czasów w moim życiu, który zostanie w pamięci (może nie dzień po dniu, ale swoim klimatem) na zawsze.
Nagrania trwały z miesiąc. Wszystko przez to, że poznawaliśmy też sam program, jakim dysponowaliśmy. Perkusję układaliśmy nie w midi (kto to wiedział wtedy, co to midi) ale według skali wave po wavie, co zajmowało nam najwięcej czasu. Pierwszą układaliśmy cały dzień albo i kilka dni, dobrze już nie pamiętam. Po ułożeniu ośmiu ścieżek miksowało się wszystko "błyskawicznie" przez całą noc, czemu towarzyszyliśmy przy piwku. Człowiek był tak tym zafascynowany, że poświęcaliśmy na to całe dnie, a nocami "relaksowało się" i snuło marzenia, jaki to będzie materiał. Jak wiele z tym wiązało się naszych emocji wtedy! Misiek okazał się wspaniałym kumplem i gospodarzem jednocześnie, bo nagrywaliśmy wszystko u niego w domu. Poznałem go jako osobę o niesamowitym zmyśle melodycznym i podobnej wrażliwości. Cała nasza trójka zebrała się jakby w doskonałym miejscu i czasie. Ten rok śmiało mogę nazwać rokiem naszej wspólnej przyjaźni. Zresztą z Miśkiem i Mariuszem Poźniakiem pojechaliśmy rok później na Bachanalia Fantastyczne do Zielonej Góry i graliśmy nowy materiał Vedyminów, który nie został nigdy zrealizowany już niestety:(
Nagrania Chejrona zakończyliśmy z początkiem września. Oczywiście wszystko zmiksowaliśmy, ale nie było tego na czym nagrać. Pojechaliśmy z całym materiałem do kuzyna Miśka, bo była to jedyna osoba, którą znaliśmy, posiadająca nagrywarkę. Kupiliśmy przy tym płyty CD firmy TDK za około 8 zł/sztuka. Nagraliśmy, no i okazało się, że wszystko brzmi do dupy!!! Rzecz miała się tak, że Misiek miał włączone w karcie dźwiękowej jakieś wzbogacanie dźwięku na wyjściu, przez co materiał brzmiał super u nas w głośnikach, a na CD był nie do słuchania! Straszny to dramat, który kończył się tym, że przez całą jesień włóczyliśmy się po znajomych i w końcu zgraliśmy wszystko u Mariusza, którego nazwisko mi umknęło, a pseudonim miał "Wosiu";) Zgraliśmy to na minidysk jakiś i dopiero z tego na kasetę. No i taśmę matkę mam do dziś, z której Wam wszystko udostępniam. A powiem, że to jedyny tak pełny jakościowo materiał, bowiem tuż przed samym zgraniem na minidysk, dodało się kilka efektów i ujęło bezsensowne talerze w szóstym utworze. Stąd też w mojej wstawce macie pewnego rodzaju suplement (bynajmniej nie diety;) ). Pierwszym materiałem jest zgrany z mojej kasety i zremasterowany w granicach rozsądku materiał oficjalny. Kolejno macie dodatkowy folder, w którym znalazło się to samo demo, jakie Michał zremixował ze starych ścieżek, jakie posiadał, w roku 2002. Na tym materiale są surowe ścieżki właśnie z wymienionymi przeze mnie niuansami, nagrane inaczej okrojone itp. Poza "Kompozytorem..." znajduję się tam jeszcze utwór z 2002 roku, kiedy to Misiek i Skaza starali się odtworzyć Chejrona. Zresztą kolejny materiał Chejrona zaczynaliśmy nagrywać w 1999 roku, ale niestety ja uciekłem do Krakowa, chłopaki sami się jakoś rozeszli i nic z tego nie wyszło, ale to inna historia. Ostatni zaś numer, "Feniks", to utwór osobisty Skazy, który postanowił ciągnąć Chejrona sam. Można by rzec, że to właściwie Skaza ma największe prawa do nazwy, bowiem ją wymyślił i komponując pod tym szyldem jest jak najbardziej we właściwym miejscu! Zresztą nie wymyślił nazwy, co ja plotę, ale zaczerpnął z mitologii greckiej;) Był zatem pomysłodawcą;) Swoją drogą cały "czas Chejrona" upływał chyba dla mnie pod względem mitologii greckiej - tu Chejron, tam Dike, która naprawdę bardzo mi się podobała;) - fajna dziewczyna, studiująca jakieś techniczne okrętowe kierunki w Szczecinie! Zawsze byłem tym zaskoczony i długo przez nią zafascynowany (nawet na Mortiisie w Katowicach byliśmy razem;) ), kiedy razem jeździliśmy pociągiem na uczelnie swoje niedzielnym wieczorem - ja do Wrocławia a ona gdzieś tam właśnie do Szczecina...
Aha, a zapomniałbym jeszcze o jednym - o okładce!!! Przecież to my wtedy zrobiliśmy na jakimś archaicznym Photoshopie;) Misiek wrzucił jakieś zdjęcie plaży z wakacji, chyba swojego brata, jakąś głowę demoniczną mieliśmy, przenikało to i już było git;) Później za to ze składem całości pomógł mi stary druh, Jarek Kujda, wydawca zine'a "Biały Cień" i masy różnych rzeczy - równie wspaniały człowiek, o którym nie mogę zapomnieć! Zresztą we wstawce jest idealny skan okładki Chejrona, którą Jarek wydrukował mi na papierze fotograficznym drukarką atramentową i suszyła się u niego na grzejniku całą noc, aby było idealnie! Ech, to były czasy, ktoś coś miał i pomagał drugiemu... Dziś, gdy ktoś coś ma lub wie, każe sobie płacić:( Warto na to zwrócić uwagę, dokąd to zmierza...
Na koniec to mogę tylko powiedzieć, że byłem odpowiedzialny za całość tekstów (historii), która została dołączona do muzyki, jako takie małe libretto... Zawsze mówiliśmy, że muzyka jednak powinna coś mówić i wzbudzać emocje. Uparłem się wtedy, by wyrazić to expressis verbis, a właściwie wyraziłem swoje wtedy nastroje i fascynacje... Dziś patrzę na to... chyba tak, jak powinienem, z perspektywy czasu ale z sentymentem...
Takie to czasy były, pewnie bym o nich gadał i gadał - wiem, chyba już jakiś stary piernik jestem;) - są jednak i starsi ode mnie i ważniejsi! Ale nie ma to tamto, wrzucam konkretny kolejny materiał do archiwum! Wspomnienia każdy z nas i tak niesie ze sobą prosto w ciemność... Szkoda, kurwa:(

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio z kasety matki - .mp3 VBR 224 - 320 kbps.
Skan oryginalny okładki oraz wkładki z tekstami.
Dodatkowy folder z remiksem Michała "Miśka" Nowaka z 2002 roku oraz w nim dwa dodatkowe nigdy nie publikowane na nośnikach utwory.

TRACKLISTA:
01. Echa ze snów (Intro)
02. Władca Samotności (Noc tkana piorunami)
03. Oddech wiecznej tęsknoty (Lustro Czasu)
04. Klucz do Potęgi (Klątwa Serc)
05. Zeschnięte róże
06. U Bram Smutku (Król Upiorów)
07. Zanim nadejdzie śmierć (Wrota, które przechodzi się tylko raz)

DOWNLOAD:

niedziela, 20 listopada 2011

Graviora Manent and Skull Smokes (split 1991)


Tym razem dość krótko. Split, jaki Wam przedstawiam, pochodzi z 1991 roku i pokazuje, że kondycja naszego Thrash Metalu była wtedy jak najbardziej znakomita. Co prawda kapele te nie są oczkiem w mojej głowie, ale zaprezentować je warto nie tylko z punktu widzenia archiwalnego. Dla każdego maniaka staroci a także stylu początku lat 90-tych będzie to rarytas jakich mało! Jedynym mankamentem jest tutaj jakość kasety, którą posiadam. Niestety początek strony SKULL SMOKES jest nienajlepiej nagrany, albo to już moja kaseta odmawiała posłuszeństwa, jednak myślę, że udało mi się tutaj zrobić wiele, aby nagrania te brzmiały dobrze i kopały tak dziś jak i tych 20 lat temu!

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio - .mp3 vbr 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładki.

TRACKLISTA:

DOWNLOAD:

sobota, 19 listopada 2011

Nostromo - King of Mars (1998)



Tym razem może kaseta, z którą niewiele mam związanych wspomnień poza tym, że wydało ją Dagdy Music Piotra Wójcika i management nad zespołem sprawowała osoba Artura Mieczkowskiego, obecnie znanego fotografa, a w tamtych latach człowieka związanego z podziemiem artystycznym i ezoterycznym. Arturowi można by poświęcić masę miejsca, bo to interesująca postać, jednakże pozostaje nam skupić się nad płytą wydaną na kasecie "King of Mars". Muzyka tu zawarta to kolaż gotyku, progresywnego rocka i ciężkich motywów klimatycznego doom metalu. Dzieło istotnie bardzo niepokojące, rozbudowane i aż dziw znów mnie bierze, że nie było o zespole słychać tak dużo, jak na to zasługiwał! Klimaty muzyczne są szczególnie tajemnicze i oryginalne, włączające w siebie czasami motywy elektroniczno-industrialne. Jak na tamte lata w Polsce było to odważne połączenie, co po dziś dzień brzmi świeżo. Nad wszystkim aura jakiegoś kosmicznego ezoteryzmu dostarcza dodatkowych wrażeń. Osobiście jestem pod wrażeniem tego materiału i dzielę się tą zapomnianą perełką z Wami. Oczywiście nagrania macie dostarczone w wersji zremasterowanej, co dodaje płycie siły i czytelności;)

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowany materiał audio - .mp3 vbr 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładki.

TRACKLISTA:
01. Postmortem Impressions
02. King of Mars vol. I
a) Minaretland;
b) King of Mars;
c) In a cold Phantasm...
03. King of Mars vol. II
04. Forbidden Forest Fields
05. Evil woman II

DOWNLOAD:

poniedziałek, 14 listopada 2011

Szukalski i Szczep Rogate Serce (1978)



Swego czasu na studiach polonistycznych na krakowskim UJ miałem przyjemność pisać pracę o bardzo interesującym dramacie Stanisława Szukalskiego "Krak, Syn Ludoli". Jak się z czasem okazywać zaczęło, nie tylko dramat był interesujący, ale i sama postać oraz idee Szukalskiego również. Pamiętam, że wtedy dysponowałem kopią ksero wydania oryginalnego z 1938 roku, które udało nam się zdobyć od Przemka Wątorka (autora tomiku poezji "Trzecia przepaść Ziemi") z krakowskiego NIKLOT-u za pośrednictwem starego przyjaciela, Pawła Zięby. Później też ślęczałem nad kopią Bartosz Śliża, więc, jak widać, losy te były trochę zagmatwane;)
Szukalskim zainteresowałem się też jakby pośrednio przez sztukę równie wspaniałego artysty, Stefana Żechowskiego, na którego wystawie w Krzysztoforach w 2002 roku podziwiałem wyjątkowe dzieła. Żechowski był wujkiem mojej koleżanki, więc przy okazji miałem możliwość korzystać z kilku dodatkowych materiałów oraz opowieści, w których to Żechowski wiele wspominał o Szukalskim, swoim mistrzu.
Sztuka i idee Szukalskiego, o których wspomniałem, były silne i wyjątkowe, co wywarło na mnie znaczny wpływ. Jego Szczep Rogate Serce skupiał istotnie wielkich artystów polskich, którzy sprzeciwili się głównemu nurtowi prądów artystycznych napływających z zachodu Europy i sięgnęli po rodzime tradycje, wskazując im nowy kierunek, często monumentalny i fantastyczny. Na sztukach plastycznych znam się raczej bardzo słabo i mogę jedynie mówić o tym, co mnie fascynuje i do mnie trafia, wobec czego zostaje mi tylko polecić Wam zapoznanie się z dziełami Szczepu.
Książeczka, którą tutaj prezentuję, to materiał jaki zdobyłem w tamtym czasie i związany jest z przypomnieniem działalności Szczepu Rogate Serce na wystawach w Krakowie i Rzeszowie w roku 1978. Zawiera ważne informacje i dokładny opis działalności artystycznej tej wyjątkowej grupy i przede wszystkim samego Szukalskiego, którego warto poznać lepiej i "posłuchać", co miał do przekazania.

ZAWARTOŚĆ:
"Szukalski i Szczep Rogate Serce" - książeczka w formacie .pdf.

DOWNLOAD:

sobota, 12 listopada 2011

Smrtan - Prophecies of Sorrow & Sammach - Sammach (demo 1997)



Starałem się już wcześniej skazić Was twórczością Piotra Wójcika i jego projektu Nirnaeth. Dziś trochę inaczej spojrzymy na to, co tworzył, zresztą nie tylko on. W swojej wytwórni Dagdy Music znalazł miejsce na wydanie splitu dwóch demówek: projektu osobistego SMRTAN (zresztą taki też posiadał pseudonim artystyczny, co oczywiście ze starosłowiańskiego języka oznacza "śmierć") oraz projektu najprawdopodobniej bliskiego znajomego SAMMACH (będącego projektem solowym klawiszowca zespołu THEMGOROTH). Oba materiały to zupełnie odmienna muzyka, ale jednocześnie bardzo sobie bliska... Gdzieś zatopiona w nastrojach oderwanych od codzienności, choć obie stoją jakby po dwóch stronach tejże.
Zacznijmy może od Smrtana, muzyki niezwykle delikatnej i zdaje się, że niemal improwizowanej, pełnej pasaży przewijających się między głównym motywem utworu. Zazwyczaj utworu strasznie zawiesistego... Nastrój Smrtana to coś zupełnie innego niż Nirnaeth. Muzyka ta nadawać by się mogła niemalże do ujęć filmowych krajobrazów nagrywanych kamerą z lotu ptaka. Choć powiem szczerze, że utwór trzeci "Free... To the Stars..." to dla mnie jeden z najważniejszych chyba utworów w życiu. Przepiękny motyw, bardzo depresyjny, jakby leciało się w szklanej trumnie nad światem, który się bardzo kocha, a trzeba go opuścić... Dla mnie tam za mało tej wolności, zbyt smutna ta wolność, ot po prostu! Choć można też spojrzeć na to jak na muzykę relaksacyjną. Motywy czasami bywają "astralne", że się tak wyrażę. To niesamowite przeżycie dla słuchacza, który oczywiście taką muzykę sobie ceni. W żaden sposób nie ma to nic wspólnego z metalem ani ambientem. To dzieło wyjątkowe, którego niszowość świadczy o ignorancji ludzkiej:(
Sammach... A to ci dopiero była ciekawostka! Otrzymując tę kasetę od Piotra Wójcika nie miałem jeszcze pojęcia, że mam do czynienia z klawiszowcem jak najbardziej metalowej ekipy THEMGOROTH... Jednak okazało się, że w tej osobie siedzi jeszcze coś poza mrocznymi metalowymi klimatami. Jego solowy projekt i chyba jedyne wydawnictwo, to muzyka o wiele bardziej zróżnicowana niż projekt Smrtana. Oczywiście mówiąc zróżnicowana mam na myśli nie to, że lepsza czy w inny sposób wartościowsza. Muzyka Smrtana była pisana jakby spójnie. Sammach to nic innego, jak samowolka na całego;) Klimaty mieszają się niesamowicie. Od ambientalnych brzmień, przez folkowe, aż do niemalże symfonicznych i takich z dozą industrialną, gdyż w brzmieniach Sammacha pojawia się często elektroniczna perkusja, która niemalże przypomina tę z pierwszych demówek Graveland, czyli żadnych talerzy, same gary;) Ale trzeba powiedzieć, że dodaje to utworom energii! Zresztą i tak chyba moim faworytem zdecydowanym jest "Mother Night", gdzie ta perkusja odgrywa dużą rolę. Sam nastrój jest z kolei niesamowity, bardzo mistyczny. Odsłuchując tej kasety pierwszy raz, oczywiście późnym wieczorem, żeby klimat był, bo tak się słuchało i czasami słucha nowych nagrań po dziś dzień, byłem pod niesamowitym wrażeniem! Co ciekawe, zaskakuje mnie klamrowa kompozycja tej demówki, bowiem pierwszy i ostatni utwór zespalają całość. Trochę mnie to zastanawia, czy aby nie na siłę, bo chyba są to powielone utwory, ale zamysł kompozycyjny jakiś jest i to nie głupi. Sammach stara się jakby oddać całą masę emocji, w przeciwieństwie do Smrtana. Tu mamy mistycyzm, skoczne pogaństwo, rodzące się życie, a także mroczne nastroje piekielne... To naprawdę zaskakujący i świetny materiał, również nie tylko dedykowany do hermetycznego grona odbiorców, ale z powodzeniem mógłby sięgnąć dalej...
Niestety obie demówki splecione na jednej kasecie przeminęły niemalże bez śladu:( Idzie się czasami załamać... Choć nie można ukrywać, że te projekty już od początku były na taki los skazane. Nigdy nie pojawiła się kontynuacja. Możliwe, że była to efemeryczna potrzeba chwili, wyraz pewnego skupienia i emocji, nastroju, jaki wtedy panował. Jednak nie można o takim materiale zapomnieć, bo może wtedy przeszedł bez echa, to nie znaczy, że nie może echem odbić się teraz ze względu na swoją innowację w porównaniu z Mortiisami, Wongravenami itp.
Materiały zgrałem dla Was, choć czasami może za bardzo "dopaliłem" w masteringu, ale myślę, że będziecie zadowoleni;) Również logo Sammacha naprawiłem, aby mogło może na jakąś stronkę jego pójść, bo na kasecie, to było dwa razy przygięte. Życzę miłego wsłuchiwania się w dźwięki z zupełnie innego świata!

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowany materiał audio - .mp3 VBR 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładki.
Logo Sammach.

TRACKLISTA:
01. Smrtan - Prophecies of Sorrow
02. Smrtan - Fire and Water
03. Smrtan - Free... to the Stars...
04. Smrtan - Dreams: Leaving all the past behind (excerpt)
05. Smrtan - Mystery of the Trees
06. Sammach - Tree of resignation
07. Sammach - Mother Night
08. Sammach - Power of life
09. Sammach - A Way to nowhere
10. Sammach - Escape from reality
11. Sammach - Voice of conscience
12. Sammach - Joy of spirit
13. Sammach - Tree of resignation

DOWNLOAD:

Wywiad: Roman Kostrzewski (Alkatraz) w Radio Alfa (audycja "Mroczna podróż w głąb dźwięku")


Swego czasu, z początkiem XXI wieku, Radio Alfa miało w swojej ramówce audycję "Mroczna podróż w głąb dźwięku". Niestety nie pamiętam nazwiska dziewczyny, która tę audycję prowadziła, ale pomimo jej takiej trochę "nawiedzonej" czasami maniery prowadzenia, potrafiła mnie przykuwać do radia na długie wieczory. Audycja odbywała się z tego co pamiętam we czwartki (a może mnie pamięć zawodzi trochę?). Zazwyczaj dotyczyła muzyki z szeroko pojętego kręgu gotyckiego, stąd też pewnie ta maniera prowadzącej;) Swoją drogą bardzo podobały mi się niektóre rzeczy, jakie prezentowała, a które później na stałe zagościły w mojej płytotece. Poza audycjami z prezentowaniem muzyki, były też standardowo wywiady. W jednym z nich uczestniczył w studiu nawet Piotr Wójcik z Nirnaeth, a wszystko związane było z jego występem na Castle Party. Jednak tego wywiadu niestety chyba nie posiadam:( Za to udało mi się nagrać onegdaj wywiad z Romanem Kostrzewskim, który był wtedy akurat zaangażowany w projekt Alkatraz. Tym samym dzielę się więc z Wami tą ciekawostką. Wywiad nie długi ani też specjalnie za ciekawy. Ot, kilka niuansów związanych z nagraniem i masteringiem albumu oraz przygotowaniami do koncertów. Po prostu w sumie fajnie posłuchać, co tam Romek opowiada;)

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany z kasety materiał audio - .mp3 VBR 224 - 320 kbps.
Ilustracja mojego autorstwa do audycji.

DOWNLOAD:

piątek, 11 listopada 2011

Gorthaur - Święte Kłamstwa (demo 2006)


GORTHAUR długi czas pracował nad kolejnym materiałem. Dziś znów wrócimy do tej kapeli, aby w pewien sposób postarać się o kontynuację ich dyskografii. Ostatni materiał, z jakim mieliśmy do czynienia, pochodził z 1998 roku! Kawał czasu! Choć zaznaczyć należy, że w roku 2002 zespół zrealizował jeszcze jedno demo, którego niestety nie posiadam, ale pamiętam ten zajebisty mocny początek pierwszego numeru! Jeszcze gdzieś to wygrzebię dla Was;) Ale do rzeczy...
Przez ten długi czas, jaki upływał między nagraniem kolejnych materiałów, zespół zmieniał się dość znacznie, zarówno w składzie jak i twórczo. Muzyka coraz bardziej odchodziła od metalu w stronę gotyku... tylko ten gotyk ciągle był gdzieś tam podszyty mocą muzyki metalowej. Pozostawały dawne rozwiązania kompozycyjne i klimat. Ale wkraczało też nowe i to ze wspaniałą jak dla mnie siłą. Wkraczał polski język! Dodatkowo w tekstach swoich Gorthaur już nie tylko posługiwał się słowami swoich muzyków, ale skorzystał ze współpracy z Mariuszem Poźniakiem, którego już chyba trochę znacie z moich opowieści, a który jest swoją drogą autorem takich zbiorów poetyckich jak "Po drugiej stronie lustra" czy też "Sakrament Księżycowej Nocy", z którego to pochodzą wiersze do kilku utworów z tej demówki Gorthaura. Tytułowe "Święte Kłamstwa" czy "Otwieram drzwi", to znakomite przykłady pióra Mariusza i do tego świetnie zinterpretowane muzycznie przez zespół! Zawsze byłem pełen podziwu dla tych kawałków! Poza tym nie mogę pominąć "TCP" (który to skrót jest dla mnie po dziś dzień nieodgadniony), bowiem ten utwór znakomicie potrafi ująć pewną kwintesencję przemijania uczuć... "Obca istota w znajomym ciele..." - jednocześnie jak z horroru, a jednocześnie z życia;)
Gorthaur, jak wspomniałem, przeszedł zmiany w składzie, który ostatecznie wyglądał tak, że pozostał w nim pasjonat z pierwszego składu - Darek Dec, a z nim Marcin Rzeczycki, który chyba odnalazł się absolutnie w tej grupie i z pewnością wpłynął na jej gotycką ścieżkę. Dołączył do kapeli też Paweł Paszkiewicz, który na gitarze zastąpił Marcina Pańczyka, który w tamtym czasie wyjechał za granicę w ramach wielkiej emigracji polskiej do Anglii. Ostatnia osoba, z którą chyba po dziś dzień wszystko się trzyma, to Krzysztof Witos, zwany Alvarem, który zajął się elektroniczną oprawą podkładów rytmicznych, co też zakończyło etap Gorthaura, jako zespołu z żywym perkusistą...
Zatem dzielę się z Wami tym materiałem, jaki naprawdę wywarł na mnie duże wrażenie. Po dziś dzień trafia do mnie ta muzyka ze względu na ciekawe teksty i mocną stronę melodyjną, jakiej do tej pory nie było. Gorthaur wcześniejszy melodyjnie i aranżacyjnie był bardzo ubogi w porównaniu z tym materiałem... No i mniej demoniczny, bo "Święte Kłamstwa" z pewnością przeniosły Gorthaur na jeszcze ciemniejszą ale i nowocześniejszą stronę tego klimatu;)
Trzeba też zaznaczyć, że materiał ten powstał w roku 2005, jednakże wydany został oficjalnie w 2006 roku, stąd mogą być rozbieżności w datach. Zespół jednak przyjmuje datę 2006.
Jedynie muszę Was przeprosić za beznadziejną jakość tych nagrań, bowiem jest to mp3 w jakości 128 kbps. Nie posiadam lepszej, przez co bardzo nad tym ubolewam. Ale możliwe, że da się znaleźć wersję idealniejszą;) Dziś zapraszam do wkroczenia w świat bardzo gęstej klimatycznie muzyki!

Aha, no i macie taki mały bonus w tej wstawce, jakim jest kolejna wersja utworu "2003" z tego materiału w lepszej wersji;)

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio w wersji mp3 128 kbps.
Front okładki.

TRACKLISTA:
01. 2003
02. Święte kłamstwa
03. Otwieram drzwi
04. TCP
05. To become one of them
06. Czasami nie warto
07. 2003 (nowa wersja)

DOWNLOAD:

wtorek, 18 października 2011

Gorthaur - Somewhere, sometimes... (1998)


Można powiedzieć, że historii Gorthaura noworudzkiego mamy ciąg dalszy. Demo "Somewhere, sometimes...", z tego co mi wiadomo, to była kaseta, która nagrana została już po pierwszym występie na festiwalu Castle Party'97, ale zdecydowała też o ich kolejnym występie tamże. Te cztery utwory trochę namieszały w świecie klimatycznego metalu. Wiele się o tym pisało nawet w okolicznych gazetach, gdzie zazwyczaj takie tematy omijano, bo oto znalazł się zespół z tego zadupia, który pokazał, że się da i że talenty rosną nie tylko w wielkich miastach. Szkoda, ze nie udało się im wygrać, ale przyjęcie zespołu było naprawdę ciepłe! Zresztą zaowocowało to późniejszymi koncertami choćby z Desdemoną. Nastąpiły też wtedy kolejne roszady w składzie, gdzie do zespołu dołączył nowy basista Marcin "Jerzoo" Rzeczycki, a dotychczasowego perkusistę Romka Kaszubę zastąpił mój były perkusista Korsarza, Michał Kubat. Korsarz właśnie w roku 1998 zawiesił działalność ze względu na mój wyjazd na studia i brak wtedy czasu na kontynuowanie prób regularnych, więc mi się ludzie porozchodzili po świecie:) Z pewnością był to w obu przypadkach duży plus dla Gorthaura!
Niestety nie posiadam okładki do "Somewhere, sometimes...", choć demo jest oficjalnym materiałem. Jedynie udało mi się wydobyć tytuły utworów od Darka Deca, wokalisty, z którym ciągle jakoś nam się kontakt trzyma. Może z czasem i okładkę gdzieś mi się uda wydębić;) Sam materiał jest króciutki i w tej dość dobrej wersji otrzymałem go od Tomka Kopczyńskiego, pierwszego wokalisty Gorthaura. Można stwierdzić, że tak na dobrą sprawę Gorthaur wtedy dopiero się rozkręcał. Wokal Darka był już lepszy, ale do dzisiejszych możliwości jeszcze mu jest daleko, podobnie jak i z angielszczyzną;) Może te rzeczy sprawiały, że w konkursie znalazły się kapele lepsze może nie pomysłowo, ale technicznie? Bo przecież technika w muzyce to też coś, co robi ogromne wrażenie. Mimo tych różnych niedociągnięć, materiał trzyma poziom, a klimat na nim świetnie oddaje końcówkę lat 90-tych ubiegłego wieku;) Lubiącym gotycyzujące nastroje bardzo polecam!
Jedno co mi się jeszcze przypomniało, to chyba na tym materiale za partie perkusji w nagraniu oraz za całość realizacji odpowiadał Leszek Palczak (znany choćby z NECROPHIL), a Michał Kubat przyuczał się i nagrywał bębny na kolejnej produkcji, która niebawem pewnie mi się znajdzie na liście rzeczy, które warto zachować w pamięci...

ZAWARTOŚĆ:
Materiał audio mp3 cbr 320 kbps.

TRACKLISTA:
01. Somewhere, sometime...
02. To Become One Of Them
03. My tears like river...
04. I'm Your Heaven

DOWNLOAD:

niedziela, 16 października 2011

Igor Myszkiewicz, Sylwester Mocur - Plus Ultra (1997)


Wspominałem Wam o Igorze Myszkiewiczu ostatnio dość często... Sam wspominam tego artystę często, kiedy mam na myśli sztukę o charakterze wyjątkowym, pełnym niesamowitej dekadencji ale w tej dekadencji również żywiołowości! To taki znak końca ubiegłego wieku, bowiem nie można nie zauważyć w sztuce pewnego natężenia klimatów mrocznych, niemalże odnoszących się do Młodej Polski, klimatów, z którymi identyfikowało się wiele niebanalnych postaci podziemia literacko-muzycznego. Ale to będzie historia na całkiem inny mój wpis blogowy, taki bardziej teoretyczny. Dziś coś konkretnego.
Przy okazji udostępnienia nagrań TYBERIADY nie mogłem nie pokusić się o udostępnienie także jedynego znanego mi zbioru poezji Igora Myszkiewicza, z którego to nawet jeden utwór został wykorzystany na demo "Do Gwiazd" (chodzi tu o "Przyjdź Królestwo"). Zbiór ten został wydany wspólnie z Sylwestrem Mocurem, którego osobiście nie dane mi było poznać, ale jak to często bywa, sztuka mówi sama za siebie;) Obaj panowie byli grafikami i literatami jednocześnie, współtworzyli Galerię Studencką GALERA i na kilka dni przed świętami i Nowym Rokiem wydali tenże zbiór poezji. Ciekawe, bo już nie pamiętam, jak bardzo śnieżna była zima tamtego roku, ale w 97-mym chyba była magiczna. Czasami zapamiętuję się w tych wspomnieniach i nie wiem, jak dalej brnąć w tym, co chciałem napisać, bo myśli uciekają...
Zbiór tych poezji został wydany tak trochę nietypowo, bowiem artyści podzielili tomik na dwie części i każdy z nich miał pół książeczki dla siebie, tylko jedna względem drugiej była odwrócona do góry nogami. Spotykało się już takie zabiegi, choćby w reprincie książek Kazimierza Chodkiewicza "Michał Nostradamus - jego życie, dzieła i przepowiednie" oraz "Kraków - ognisko sił tajemnych" Wydawnictwa Wawelskiego (reprint z wydania Biblioteki Lotosu z 1939 roku). Tak właściwie kilka wierszy o zupełnie innych stylistykach, ale często podobnych nastrojach. Wiersze Igora pełne nawiązań do przeszłości i łączące je z teraźniejszością, mroczną dekadencką wizją końca XX wieku... Oraz Sylwester Mocur, może mniej wyrazisty, bardziej bliski jemu współczesnej stylistyce, ale równie silnie poruszający.
Nie mogę powiedzieć, że jestem zupełnie obiektywny, poezje Igora trafiają do mnie bardziej, a swego czasu stawały się niemalże hymnami, do których czasami próbowałem układać muzykę, a na pamięć znałem obowiązkowo. Coś w nich było cholernie bliskiego i zapewne bliskiego będzie podobnym charakterom. Dla innych, cóż, przejdą bez rzucenia okiem, to normalne. Ale ja zachęcam do zapoznania się, bo to coś bardzo rzadkiego... Wielu stara się pisać mroczne poezje, ale niestety niewielu potrafi utrzymać się na tej granicy kiczu i powielania. Ten zbiór poezji znakomicie sobie z tym poradził...

ZAWARTOŚĆ:
"Plus ultra" w formacie .pdf.

DOWNLOAD:

Tyberiada - Do Gwiazd (1996)


Dziś dzieląc się z Wami kasetą Leviathan "Memento Mori" przypomniałem sobie i Wam jednocześnie o Igorze Myszkiewiczu. Po naszym (Vedyminów) powrocie z zielonogórskich Bachanaliów Fantastycznych'97 udało mi się namówić Igora na to, aby podesłał mi kasetę projektu, w którym brał udział jako wokalista. Zespół nazywał się Tyberiada i na koncie mieli chyba tylko to jedno wydawnictwo: "Do Gwiazd". Kasetę otrzymałem więc jakiś czas później i najbardziej ubolewałem tylko nad jej tragiczną jakością... Nagrania się tam znajdujące to w większości utwory nagrane na próbach zespołu. W ten sposób powstało coś na kształt demo/reha.
Muzycznie Tyberiada to walcowaty najczęściej Doom Black Metal, taki surowy jak najwcześniejsze nagrania SAMAEL. Muzyka ponura przytłacza swoją atmosferą absolutnej dekadencji. Do tego jeszcze niesamowite teksty Igora, które czasami nawet da się zrozumieć, ale nie ukrywam, że najlepiej się w nie wczytywać, jeśli tylko ma się dostęp, a z tym wiem, że trudniej, ale zamieszczę jeszcze zbiór poezji tego autora w mojej Galerii.
Na samej okładce macie także próbkę upiornych możliwości graficznych Igora, który tworząc swoje obrazy, utrzymuje całość w pewnej niesamowitej, mrocznej stylistyce, nierzadko inspirowanej Zdzisławem Beksińskim.

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i lekko oczyszczony materiał audio mp3 vbr 224 - 320 kbps.
Skan okładki.

TRACKLISTA:
01. Ogród Kochanków I
02. Czego sobie życzysz, kochanie
03. Bycza Krew
04. Na wieki wieków
05. Przyjdź Królestwo
06. Kochanica
07. Ogród Kochanków II
08. Katedra
09. Deszcz Popiołów
10. Ryby Żałoby
11. Ja, Mesjasz
12. Requiem

DOWNLOAD:

Leviathan - Memento Mori (1991)



Zespół Leviathan to swoista legenda polskiej sceny metalowej. Ich materiał "Memento Mori" miał przynajmniej trzy wydania. Pierwsze własnym sumptem, drugim zajął się Phonex a trzecim Baron Rec. Kaseta, którą posiadam, to wydanie Phonex, jednakże kiedy mieszkałem w Kłodzku, czasami przypałętałem się do Krzyśka Oktawca, zwanego "Bohomazem" (obecnie będącego radnym w Kłodzku, o ile nie nastąpiły jakieś roszady, lub sam się ambitnie dalej nie przedostał ku władzy, hehe) i u niego znalazłem okładkę wydania Baron Rec. Była to świetnie wydana kaseta ze zdjęciami i tekstami, co mnie bardzo cieszyło. Tym bardziej, że okładkę tę udało mi się wyżebrać;) W tym układzie udostępniłem Wam obie wkładki, co jest pewnego rodzaju zamknięciem całości tego materiału.
Sam Leviathan trafił w moje ręce z początkiem lat 90-tych i od razu trafił w moje serducho niemal idealnie. Muzyka mocna, dynamiczna, wściekła wręcz, pełna ciekawych melodii i z dobrymi polskimi tekstami! Na naszej scenie naprawdę nie było zbyt wiele takich kapel. Zresztą mam swoje spojrzenie na ten materiał, który wielu szufladkuje jako thrash metal. Jednak ja bym się tu sprzeczał i przełożył Leviathana na półkę black metalową, przynajmniej z tym materiałem. Pewnie oburzeni zapytają: ej, stary, jak to tak? A moim argumentem są dwie pierwsze black metalowe płyty Darkthrone. Posłuchajcie tego brzmienia, przecież bardzo podobnie brzmi nasz Leviathan i gdyby w tamtym czasie posłać ten materiał pod tym szyldem w świat, to chłopaki do dziś pewnie by grali i byli legendą nie tylko w Polsce;) Same teksty bardzo często oscylują w gatunku satanicznej poezji. "Lewiatan, zwycięski smok nad Bogiem" albo "Na cmentarzu powstał bunt przeciw temu, kto nazywa się Bóg". Prosto z mostu, mocno i bez kompromisów ani owijania w bawełnę. Również intro do kasety to przecież fragment ścieżki dźwiękowej z filmu "Evil Dead 2", który jak najbardziej z demonologią miał wiele wspólnego, co prawda absurdalnie, ale miał! Oczywiście klimaty takie nie są zarezerwowane dla black metalu jedynie, ale całość charakteru tego wydawnictwa według mnie jest mocno blackowa.
Co do samej ilustracji na okładce, to też łączy się z tym pewna zastanawiająca historia... Autorem tejże jest Igor Myszkiewicz, rysownik z Zielonej Góry, obecnie pracownik Muzeum Ziemi Lubuskiej. Długo po tym, jak Leviathan spoczywał już na mojej półce i czasami grał mi z głośników, byliśmy z Mariuszem Poźniakiem na konwencie fanów fantastyki Bachanalia w Zielonej Górze właśnie, gdzie graliśmy koncert Vedyminów. Tam też poznaliśmy po wernisażu Igora Myszkiewicza, który był jednym z członków tamtejszego Klubu Fantastyki i miał wystawę w ramach konwentu. Grafiki zrobiły na nas piorunujące wrażenie, a do tego Piotrek Korzeniowski (wtedy współredaktor zine'a Rape Your Mind), który zaprzyjaźnił się z nami, przyniósł nam do obejrzenia jeden z najbardziej mrocznych i odjechanych komiksów, jakie dane mi było czytać. Był to "Grabarz" autorstwa Igora, który sam jest autorem wielu innych równie interesujących zeszytów. No i oczywiście później nastąpiły dni pełne pijaństwa i fascynujących rozmów, co pozwoliło nam poznać fascynującą postać Igora... Zresztą wtedy w Zielonej Górze wiele fascynujących osób się poznało... Co do komiksów Igora, to będę je zamieszczał, ale już na swoim blogu, bo to zupełnie inna bajka.
Tak więc w moim przypadku historia kasety Leviathan "Memento Mori" ma wiele zawiłych odniesień;) Sam też postarałem się, aby ten materiał zabrzmiał jak najlepiej, aby można go poznać dokładnie, bo to rzeczywiście materiał, który się ani trochę nie zestarzał i który mogę z całego serca polecić!

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowany materiał audio mp3 vbr 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładek z dwóch wydań.

TRACKLISTA:
01. Intro
02. Granica Życia cz. I
03. Upadek
04. Prezent zza światów
05. Ruchy gruchy
06. Granica Życia cz. II
07. Syberiada
08. Abbaddon
09. Leviathan
10. Święto Zmarłych

DOWNLOAD:

sobota, 15 października 2011

Witchcraft - Antithesis of Creation (demo 2000)


No i doczekaliśmy się wreszcie! Drugi materiał Witchcraft dostępny od ręki;)

Na początek za kasetę do zgrania chciałem bardzo podziękować Markowi Szymańskiemu z "Deathcism 'zine", który podesłał mi ten materiał po tym, kiedy jakiś czas temu oddałem w Wasze ręce pierwsze demo Witchcraftów!!! DZIĘKI MARKU!!!

No i co my tu mamy? Przede wszystkim od razu powiem, że nie słyszałem nigdy wcześniej tego materiału... Poprzedni bardzo przypadł mi do gustu, z kolei to, co znalazło się na drugim demo, nagranym dwa lata po debiucie, praktycznie nie przypomina tego, z czym mieliśmy do czynienia na "Summon the Charms". Nad wszystkim unosi się jeszcze ta mroczna i okultystyczna aura, jednak muzyka poszła mocno w stronę Black Death Metalu z naciskiem na ten drugi. Jest szybko, jest ciężko, jest technicznie i jest bez żadnych dodatkowych smaczków klimatycznych, z jakimi mieliśmy przyjemność poprzednio. Drugie demo Witchcraft to potworna maszyna, która istotnie zasługuje na miano "Antytezy Stworzenia". Pozostawiam wrażenia z obcowania z tym materiałem Wam samym, choć powiem szczerze, że moje już nie są takie, jak w przypadku debiutu. Ale z pewnością trzeba wziąć tu pod uwagę kwestie gustu, o które się nie powinno spierać;)
Co do okładki, to na razie jest wrzucona wersja robocza, jaka została wydrukowana w domu na potrzeby prywatnej kolekcji Marka. Jednak Marek stara się o wytarganie oryginalnej okładki z archiwów Loray'a (lidera Witchcraft). Jednak może to potrwać, w związku z czym udostępniam materiał audio, a okładkę zawsze można dorzucić...

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowany materiał audio mp3 VBR 224 - 320 kbps.

TRACKLISTA:

01. Thorns of My Vengance
02. Abiosiss
03. Isis One
04. Antithesis of Creation
05. Akasha - The Fifth Element of Universe

DOWNLOAD:

Black Stream 'zine # 1 (1993)


Ostatnimi czasy wertowałem swoje stare szafki, aby zobaczyć, co ja tam w ogóle posiadam. Trochę wspomnień wróciło przy okazji i tak sobie nad jednym pochyliłem czoło. Może to nie było nic nadzwyczajnego. Zine jak wiele w tamtym czasie. Trochę wywiadów a znacznie więcej recenzji i opisów różnych kapel. Jednak to był rok 1993, kiedy to zacząłem głębiej przeszukiwać nasze rodzime podziemie muzyczne w celu odnalezienia jakiś ciekawych kapel i kontaktów. Jednym z nich był chyba efemeryczny "Black Stream", o którym niewielu słyszało. Ale był to zine, w którym znalazły się opisy kapel z Kłodzka, w którym mieszkałem w czasach swojej najdzikszej młodości;) Poza tym zapewne skusił mnie flayers z nazwą Black, która wtedy była dla mnie magnesem jak cholera;)
Swoją drogą znalazło się w tym zinie wiele kapel, które nawet po dziś dzień nadal tworzą swoje historie. Choćby PANDEMONIUM, które niebawem powróci z najnowszym materiałem. Jest co zatem poczytać i powspominać. Zine niestety był skserowany dość dramatycznie, ale postarałem się, żeby wszystko, co czytelne, dało się również przeczytać w wersji elektronicznej, archiwalnej.

ZAWARTOŚĆ:
Black Stream 'zine # 1 (1993) w wersji .pdf

DOWNLOAD:

piątek, 14 października 2011

Empiria - Sounds of Expression (1998)


Oto zatem druga kaseta demo żywieckiego bandu EMPIRIA. Przy pierwszym rehu napisałem, że gdyby EMPIRIA zabrzmiała lepiej, to by zyskało wszystko na plus. Tutaj zatem mamy lepsze brzmienie... To znaczy, czystsze, ale czy lepsze? EMPIRIA na pewno złagodniała trochę, choć jej romantyczny Black Metal pozostał. Pełen szeptów, delikatnych gitarowych pasaży, melodii oraz wściekłych wrzasków i energicznej rytmiki. Niesamowite połączenie czegoś nastrojowego, tajemniczego z mroczną złością, jakiej często brakuje niejednej kapeli zwącej się ekstremalną.
Materiał ten został nagrany w sumie niedługo po zarejestrowaniu reh. tape. Zdaje się, że był to również rok 1998. Będąc wtedy w stałej korespondencji z gitarzystą Wojtkiem Żurkiem, miałem rękę na pulsie tego materiału;) W końcu ukazał się on nakładem zespołu z okładką zrobioną na drukarce atramentowej. Przez to niektóre informacje mogą zdać się mało czytelne, ale myślę, że da się coś niecoś dowiedzieć. Podziękowania dla siebie znalazłem tam nawet;)
Po nagraniu tego materiału i naszej wspólnej znajomości z Piotrem Wójcikiem z Nirnaeth i Dagdy Music, EMPIRIA stała się zespołem trochę bardziej znanym w środowisku muzyki klimatycznej. Zaowocowało to w końcu materiałem pełnometrażowym, który wydany został przez wspomniane Dagdy Music. Stało się to niecałe dwa lata później... A z kolei po tym czasie słuch o kapeli zaginął. Nie wiem, czy miało to miejsce w związku z emigracją członków kapeli na studia do większych miast, czy też sami muzycy już ze sobą tworzyć nie mogli... A szkoda, bo materiały są naprawdę świetne.

ZAWARTOŚĆ:
Zremasterowany materiał audio mp3 vbr 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładki.

TRACKLISTA:
01. Existence Negative
02. Miss Ann Tropy
03. Temple of Tears (New Body)
04. Twilight (Part I)
05. Black Erotica
06. Twilight (Part II)
07. Asleep
08. As a Human, as an Angel... unaware
09. Vampire

DOWNLOAD:

środa, 12 października 2011

Open Folk - Bretonstone (1993)


Z kasetą "Bretonstone" spotkałem się po raz pierwszy, wracając pociągiem z konwentu fanów fantastyki Nordcon'96 w Jastrzębiej Górze. Wtedy to z Mariuszem Poźniakiem zagraliśmy tam taki niby koncert... Piszę niby, bowiem zaczęliśmy go o północy, kiedy już wiele osób było w stanie doraźnie wskazującym, a my wzięliśmy się dla nich jakby znikąd, wzbudzając ogólne zdumienie;) Ale było super - tego się nie zapomni! Zresztą opowiem o tym przy okazji drugiej taśmy demo Vedyminów, bo Open Folk ta historia nie dotyczy. Jak więc wspomniałem, wracaliśmy do Kłodzka z dworca w Gdyni. Tam też w przedziale spotkaliśmy pewną dziewczynę, Ewę Nadolną. Poznaliśmy się poprzez takie amuleciki z kolorowych kamieni, które były jakby znakiem rozpoznawczym uczestników konwentu. Okazało się, że Ewa Nadolna, to osoba działająca w Zielonogórskim Klubie Fantastyki i w walkmanie posiada wyżej wspomnianą kasetę. Słuchałem już wtedy trochę folkowej muzyki, ale "Bretonstone" okazało się muzyką rewelacyjną, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Oczywiście zamęczyłem wtedy Ewę o to, żeby przegrała mi tę kasetę, a my w zamian podzieliliśmy się z nią naszymi Vedyminami, co zaowocowało tym, że rok później zagraliśmy w Zielonej Górze kolejny nasz koncert!
Co zaś do samej kasety. Nagrania powstały w roku 1993, ale po dziś dzień na taki poziom w muzyce folkowej wznieść się wielu twórcom jest cholernie ciężko. Muzyka przetacza się klimatami od melancholijnych, przez bitewne, po taneczne. Ale wszystko wspaniale zespala historia, jaka jest dołączona do kasety. Kiedy słucha się tej muzyki w kompletnej ciemności, a tylko tak radzę się nią raczyć na początek, wtedy bez problemu zaleziemy się w średniowiecznym zamku, wszystko będzie chłodne i toporne, ale nasze uczucia będą bardzo gorące i intensywne. Co prawda utwory opisane są tam jako pieśni rycerskie, ale pieśni tam nie znajdziemy w dosłownym znaczeniu. Nikt tam nie wyśpiewał ani słowa, wszystko zostało nagrane instrumentalnie. Nie sposób opisać wszystkich klimatów, jakie znajdują się na tej płycie, ale pozwoliły by one na udźwiękowienie co najmniej wielkiego widowiska historycznego, do którego za muzykę Open Folk mógłby być pretendentem do Oskara... Moim skromnym zdaniem. A jakie będzie Wasze? Sprawdźcie to sami...

ZAWARTOŚĆ:
Zgrany i zremasterowany materiał audio - mp3 vbr 224 - 320 kbps.
Skan obu stron okładki (Szkoda tylko, że skaner nie uchwyci złocenia liter na froncie okładki).

TRACKLISTA:
13 Pieśni